piątek, 5 czerwca 2009

Nadwrażliwość emocjonalna...


Dostrzegają znaki, gesty, słowa, na które przeciętny człowiek nie zwraca uwagi. Przeżywają stany wielkiego uniesienia albo absolutnej rozpaczy. I jak mało kto rozumieją świat.- myślałam kiedyś że to ja jestem dziwna że tak mam - dziś wiem jak to jest nazwane i że istnieje choć u niektórych jedynie.

Ci co żyją z nadwrażliwością bądź mają kogoś z swym otoczeniu zadają sobie często pytanie czy to wada czy zaleta? czy to dar czy przekleństwo? nie ma jednoznacznej odpowiedzi czasem jest z tym łatwiej ale ze swojego przykładu wieloletnich doświadczeń uznaję że jest znaaaaacznie trudniej niz innym w każdej sferze życia ja tą cechę wrzuciłam do worka ze słowem "zaklęta" i chyba dziś rozumiem pytanie które kiedyś zadałam zaklęta czy przeklęta (niektórzy skojarzą)- to w sumie przez tą nadwrażliwość. Bo wrażliwość jest dobra i pomaga i sie przydaje i pomaga nam stawać sie lepszmi lecz nadwrażliwość już niekoniecznie prześledziłam wiele artykułów na ten temat, czytałam fora internetowe i felietony - widzę że nie tylko ja zadaję sobie pytania: dlaczego ja i po co mi to, a pozbyć się tego nie da...

"...Marieta Żukowska, aktorka, słuchała ostatnio piosenek Kasi Nosowskiej. Gdy usłyszała słowa: „Nadwrażliwość to mój wróg, przerost duszy nad rozumem”, pomyślała, że jeszcze kilka lat temu całkowicie zgodziłaby się z tym zdaniem. Dziś już nie do końca. – Nadwrażliwość stała się moim przyjacielem. Bo dzięki niej jestem aktorką – mówi. – Przed naszym spotkaniem zastanawiałam się, czym tak naprawdę jest nadwrażliwość. Pomyślałam, że to wieczny dygot tutaj – pokazuje na serce. – Nie znam stanów pośrednich. Albo szaleję ze szczęścia, albo spadam na dno rozpaczy. Jakby mój świat składał się tylko z emocji..." - no ja mam identycznie.

Nadwrażliwość nie zawsze objawia się tak samo. – Czasem ukrywa się ją głęboko, jakby była największą słabością; - czasem im bardziej cierpię tym więcej się uśmiecham denerwuję się najdrobniejszymi błędami, każda porażka urasta do rangi dramatu. życia, które widziały moje ukryte emocje, wyczytały je z mych oczu - bo jednocześnie niewiele mogę ukryć , nie tylko ja umiem patrzec oczami duszy.
"... Wrażliwość często wynika z trudnego dzieciństwa. Maria Pakulnis przez lata niechętnie opowiadała o rodzinnym domu, gdzie nie było miłości, ciepła, poczucia bezpieczeństwa. Bolesne wspomnienia powracały często w snach. - ja ją rozumiem
Ośmioletnia Marysia wraca ze szkoły, w mieszkaniu jak zawsze pusto. Od sąsiadki dowiaduje się, że matkę zabrali do szpitala, a ojciec po prostu gdzieś sobie poszedł. – Gdy z dzieciństwa pamięta się głównie strach i lęk, trudno być człowiekiem poukładanym. - to fakt To w przyrodzie szukałam spokoju, uwielbiałam wsiąść na rower i pojechać do lasu. Kładłam się na łące w białych przylaszczkach, patrzyłam w niebo i marzyłam. .." i ja odkąd sięgnę pamięcią szukam swoich własnych zaklętych miejsc :)
Maria Pakulnis nieustannie analizuje swoją duszę i wie, że czasem jest ona ciemna, czasem jasna; że każdy bywa wspaniały i podły zarazem. – Siła nadwrażliwca polega na samoświadomości..."

"... Dla Anny Serafińskiej śpiewanie jest największym szczęściem. – Dzięki temu moja energia znajduje ujście. Gdyby nie muzyka, trafiłabym chyba do szpitala psychiatrycznego. Pomyśl, pracowałabym w biurze, codziennie przyjmowałabym interesantów. Musiałabym być miła, odpowiadać „tak”, „nie”. Gdzie znalazłabym miejsce na swoją neurotyczność?
Cztery lata temu życie Serafińskiej znalazło się w totalnej rozsypce. Powoli rozpadało się jej małżeństwo, a ona nie potrafiła powiedzieć sobie: „OK, nie wyszło”. - moje już się dawno rozpadło choć trwa i też nie potrafię sie z tym ot tak pogodzić.
Nie umiała przeżyć rozpaczy, pogodzić się ze stratą i iść dalej. - też nie umiem Uciekała przed sobą. Zajęcia w szkole, próby, wyjazdy, koncerty. Ciągle w biegu. Potem budziła się w środku nocy, nie mogła spać. Ale to był dla niej bardzo dobry czas zawodowo. Zdobyła główną nagrodę i nagrodę publiczności na Światowym Konkursie Wokalistów Jazzowych w Montreux. Po koncertach podchodzili do niej fani, gratulowali, mówili, że „kompletnie ich rozwaliła”. – Ja nie śpiewałam – wspomina dzisiaj. – Ja wykrzykiwałam swój ból.
Wtedy też nagrała płytę z piosenkami Agnieszki Osieckiej. Czy potrafiłaby wniknąć W duszę neurotycznej poetki, gdyby sama nie miała w sobie takich emocji?
Do nadwrażliwości artysty ostrożniej podchodzi Kazimierz Kaczor. – Trzeba umieć korzystać ze swojej emocjonalności, ale nie można się jej poddawać. Powinno się ją kontrolować. I nauczyć się żyć w stresie, bo tak naprawdę aktorstwo wymaga wielkiej odporności psychicznej. Każda rola jest wyzwaniem, ciągle jesteśmy krytykowani, oceniani. Ci, którzy ulegają swojej nadwrażliwości, przegrywają, wpadają w nałogi, depresje...

Nie napisali jak kontrolować nadwrażliwość, nie napisali że choć tak samo nazwana każdy z nas przeżywa ją podobnie ale nie tak samo, to tak jak każdy człowiek jest innny i ma swoją indywidualną osobowość tak samo z nadwrażliwością.. jedno jest pewne - nie ma złotego środka by nauczyć sie z nią żyć ale nie ma też opcji byśmy sie na zawsze jej pozbyli... Ci co ją mają są inni, są wyjątkowi a jednoczesnie im przynajmniej 5 razy trudniej iść tą samą drogą co ktoś z wrażliwością.

To nie przekleństwo - ale na pewno też nie dar. To przede wszystkim - samotność.

Wykorzystano w tekście fragm art z : http://www.styl24.pl/article.php/art_id,2190/title,Nadwrazliwi/place,1/#art-top



150 komentarzy:

  1. Przeszkaedzaja mi utwory w przeczytaniu notki... zaslaniaja spora czesc tekstu, nie mozna ich jakos przesunac??

    A co do samej notki... czytajac to, próbowalam odpedzic od siebie mysli, ze ja mam z tym cokolwiek wspólnego, próbowalam przeczytac z dystansu i obiektywnie. Nie potrafie. Bo to jest zbyt bardzo o mnie... swoja nadwrazliwosc traktowalam zawsze jak wade, cos, co negatywnie wyróznialo mnie z tlumu... widzialam wiecej, czulam bardziej... to zbyt czesto bolalo. A teraz, po przeczytaniu twojej notki, spróbuje ja polubic. Bo bez niej nie bylabym soba. Dziekuje, Zakleta Anielico... ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "... Wrażliwość często wynika z trudnego dzieciństwa.Gdy z dzieciństwa pamięta się głównie strach i lęk, trudno być człowiekiem poukładanym. Nadwrażliwość To przede wszystkim - samotność."- cholerna prawda! nie wiecie jak to jest odczuwać każdziuteńki szczególik , słyszeć, czuć , widzieć więcej niż inni....to boli tak bardzo....

      Usuń
  2. U mnie wyświetla dobrze więc dziękuję za uwagę moi Kochani jak coś jest nie tak z wyglądem tej strony to mówcie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba jestem trochę takim nadwrażliwcem, ale po mnie szybko spływa to co złe... Jakbym się odradzała jak Feniks z popiołów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sie nawet nie moge podpisac, bo piosenka 'Ty i ja... mój sen...' zaslania mi polowe pola komentarza i polowe samych komentarzy, wiec nie wiem czemu to tak dziwnie jest... niemniej pozdrawiam serdecznie, Aeteyea

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadwrażliwośc fakt czasami ją mam i to mnie wkurza, ale zasadniczo jestem twardą kobitką.miłego weekndu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może stąd takie mam pseudo blogowe?! Nie wiem, jak to powiedzieć, ale sądzę, że większość z nas może się w tym odnaleść, choć każdy inaczej. ach ta zmienność ...
    Przytulam Cię Aniu;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bywam często nadwraźliwa i bardzo mi to przeszkadza w normalnym rozumowaniu spraw. Jednak uważam też, że lepiej być nadwraźliwym aniżeli niewraźliwym.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadwrażliwość...jest potrzebna w życiu-chociaż przez wielu wykorzystywana-jednak pozostanę taki i nie mam zamiaru się zmieniać...czasami to boli ale jest to stan potrzebny w dzisiejszych czasach...pozdrawiam cieplutko i ja również dziękuję za każde ciepłe słowo...rano nie mogłem tu wpaść,ale już odnalazlem Cię...słodkiego dalszego dnia...Adampoeta..

    OdpowiedzUsuń
  9. ech, ta samotnośc.
    wieczne uczucie nieprzystosowania.
    odstaję od grupy, i trudno się z tym pogodzic.
    ale trzeba nauczyc się z tym życ ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nienawidzę tej nadwrażliwości, tych łez, smutków, lęków. Przeżywania tysiąc razy czegoś co dla innych stanowi drobiazg. Cierpię podwójnie bo "sprzedałam" ją jakoś mojemu synkowi. Gdy widzę jego łzy , to jak zacięcie stara się z nimi walczyć , jak z drżącą brodą pyta "dlaczego nie mam kolegi" chce mi się wyć i przekilinam ten "dar "z całego serca Za dwa dni ma pojechać na kolonie - po raz pierwszy w życiu. Obojgu śni nam się podobny sen: dzieci wsiadają do autokaru a on nie ma pary, idą na spacer i on sam na końcu. Znowu mokra poduszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani synek jest juz pewnie prawie mezczyzna, i mam nadzieje, ze zarowno on jak i pani jestescie szczesliwi. Moj dzisiaj dwudzuesto paroletni syn mial ten sam problem. Otoz wryl mi sie w mozgu obraz: odprowadzam mojego 7 letniego syneczka do szkoly. On podchodzi do jednego z kolegow i wyciaga raczke na powitanie...a tamten sie odwraca od niego. Nigdy nie zapomne tego malego, wrednego drania i wyrazu buzi mojego synka. Boli mnie to do dzisiaj. Pozrawiam goraco. Moj synek tez zawsze byl inny, tez mu ta innosc przekazalam. Ale jestesmy tu potrzebni wlasnie tacy. By swiat nie zochydnial i zbrzydl do konca.

      Usuń
  11. To przede wszystkim - samotność.

    wierze, ze nie masz racji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrazliwosc czasami idzie w parze z niesmialoscia gdyz nie potrafimy zrozumiec samych siebie i tego, w jaki sposob tak dokladnie odbieramy ten swiat. Jednakze wrazliwosc nie musi isc w parze z samotnoscia. Poniewaz jestesmy nadwrazliwcami, wydaje nam sie ze jestesmy osamotnieni, jednakze nie jest to prawda-mamy wokolo siebie ludzi ktorzy sa, trzeba tylko ich zauwazyc,jednakze poprzez nasz wrazliwy umysl wydaje nam sie ze nie mamy nikogo, ale tak nie jest, jest tak, ze nikt nas nie rozumie, przez co czujemy sie jakbysmy byli sami na tym swiecie.

      Usuń
  12. Jeśli tak tego nie odczuwasz to jesteś szczęśliwym nieposiadając nadwrażliwości a jedynie wrażliwość :)

    OdpowiedzUsuń
  13. czy jest jakaś praca w której neurotyk mógłby się czuj jak ryba w wodzie. Czytałem gdziś że artyści mają podwyższony poziom neurotyzmu, ale co jeśli ktoś nie jest uzdolniony artystycznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie? wciaż szukam odpowiedzi na to własnie pytanie.. jak poznasz odpowiedź to chętnie ja usłyszę :)

    Jak_Anioła_Głos

    OdpowiedzUsuń
  15. wrażliwy cierpi podwójnie bo podwójnie odczuwa smutek i żal. a co jeśli mężczyzna jest tak wrażliwy. płacze na filmach płacze przy czytaniu książek kiedy jego kobieta nie jest tak wrażliwa kiedy nie rozumie wrażliwości kiedy mężczyzna musi ukrywać łzy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak_Anioła_Głos20 września 2009 12:28

    niestety chyba to samo czuje nadwrazliwa - ja - bo z cierpieniem zawsze osamotniona też..a wiesz że mnie nigdy nie wolno było plakać nawet - po pierwsze miałam być chłopcem - potem tata chciał bym była dzielna jak chłopiec - plakac nie wolno było- bo to oznaka słabości- a ja musze być silna i dzielna- ciagle to słyszałam...teraz też nie wolno bo to nie wypada bo dzieci nie mogą patrzec a to taka "stara" a beczy nie no - hehe więc pozostaje płakać w ukryciu - tylko ze wtedy się nie chce akurat- a gdy sie nie powinno się rozkleję jak stary zmoknięty but- czytam książkę łezki w oczach - śmiech- filmy oglądam rzadko ale często w samotności bo jak sie poplakałam ze wzruszenia - smiech - to niezrozumienie boli ale nic na to nie poradzimy...ja rozumiem i wiem o czym mówisz ... nadwrażliwi mają trudniej i są bardziej samotni przez to...

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak_Anioła_Głos20 września 2009 12:37

    ale jest też + tego stanu rzeczy ..nadwrażliwi nie tylko czuję więcej i intensywniej ale Widzą więcej- to jest dar i przekleńtswo dla nich samych ale jednak to czyni ich w jakimś stopniu wyjątkowymi...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety często widzą coś co nie jest prawdą, co przeżywają roztrząsając każdy wytworzony w wyobraźni szczegół, męcząc siebie i innych... skąd to się wzięło, kto nam to ofiarował? Nic nie bierze się z niczego...

      Usuń
  18. wyjątkowymi? wstyd mi przed kobietą. wzrusza mnie nawet jedno słowo.nie jestem mieczakiem umiem stawić czoło przeciwnoscią.dlaczego jestem taki??? to przeklenstwo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak_Anioła_Głos23 września 2009 06:49

    Nie wiem skąd masz takie przekonanie że to przekleństwo? czy sam sobie tak wmawiasz czy tak uważasz czy kąśliwe uwagi bliskiej osoby tak sprawiły..jakby nie było to nie możesz tak myslec trzeba zaakceptować siebie takim jakim jakim jest polubić a nawet pokochac samego siebie..popatrz stań przed lustrem pomyśl i popatrz na siebie - jesteś wyjątkowy ..nie jesteś mięczakiem tylko odczuwasz i widzisz wiecej nizinni to dar nie przekleństwo trzeba go zaakceptować by być szczęśliwym, nie możemy wymagać od nikogo by to rozumiał bo nie zrozumie - daremny to trud - mnie z moimi traumami i z nadwrażliwością nie jest super dodam do tego ze widzę podwiadomie wiec to tez nie fajne... i ja sie z tym męczę i tylko ja to rozumiem ..a bliscy mnie "opluwają" za to..też ciągle jestem dziwna gorsza od innych jakaś inna wrr... trudno siemówi taka jestem i tyle a jak ktoś nie akceptuje to nie tylko nasza strata ale i tego kogoś. Niestety gdy to "opluwanie" przechodzi ludzkie granice i staje sie dla nas destrukcyjne - to znak że powinniśmy sie odsunąć od takiej osoby skoro żaden sposób czy strategia i codziennosć pokazuje że nie są w stanie za nic nas zaakceptować. Ważne byśmy my sami siebie akceptowali takimi jak jesteśmy...nie wiem kim jesteś ale moglibysmy porozmawiać...może coś więcej na temat Twojej nadwrażliwości dałoby szerszy obrazbo na nadwrażliwosć składa się wiele czynników i każdy znas odczuwa inaczej a nigdy tak samo. Pozdrawiam Serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. witam. jesteś jakimś psychoanalitykiem że chcesz mieć szerszy obraz co siedzi w mojej głowie?????
    ta nasza nadwrażliwość to nic więcej jak tylko depresja raz większa raz mniejsza tak myśle depresanci są bardzo ale to bardzo wrażliwi ta nasza wrażliwość to DEPRESJA.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak_Anioła_Głos27 września 2009 00:08

    Nie no ręce opadają hihi-- Depresja to zupełnie inna para kaloszy hihi...mylisz pojęcia... no ale są pewne cechy wspólne to fakt .. jednak to nie nadwrażliwość powoduje depresję. Depresja "tworzy się" przez dłuższy czas , narasta .. może występować razem z nadwrażliwością bo taka towarzyszka jest wygodna ale nie jest nastęspstwem nadwrażliwości :) Jest następstwem niezadowolenia, tego ze inni nas ciągle ranią i zawodzą, następstwem niezrozumienia przez innych ale również nie akceptowania siebie . Dlatego zaakceptowanie i zrozumienie siebie jest tak ważne - zawsze wszędzie to podkreślam zresztą :)

    Nie jestem żadnym psychoanalitykiem, ani psychologiem - nic wspólnego wogóle nie mam z medycyną :)
    Ale widzę oczami duszy i obserwuję uczucia i zachowania innych jak i własne.
    Nadwrażliwość jest dobra jeśli zapanujemy nad Nią, nauczymy się ją kontrolować w miarę możliwości.. jak ze wszystkiego na Ziemii - wszystko ma dobre i złe str- naszym zadaniem jest wybierać dobre str :)
    z Depresją to już inna bajka - ją trzeba najnormalniej w świecie zabić w sobie i wygonić, wyrzucić...- to jak kleszcz którego jak nie wyjmiemy - to nas zabije...
    moim skromnym zdaniem co jak co ale - WRAŻLIWOŚĆ NIE JEST DEPRESJĄ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze prawisz. I kto nie miał depresji nie zrozumie jej. Człowiek w depresji jest wrażliwy na ból swojej duszy. Gdy dozna uzdrowienia zaczyna być wrażliwy na ból innych ludzi.

      Usuń
  22. moje gg 287730. może tam porozmawiajmy nie tutaj. ok

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale jak nauczyć się panować nad swoimi emocjami? Nie potrafie powstrzymać tych wszystkich emocji..staje sie to powaznym problemem w moim małżeństwie a mój mąż nie potrafi zrozumiec ze ja odczuwam wszystko mocniej, inaczej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porozmawiaj z nim szczerze co czujesz... niestety osoby nadwrażliwe zwykle mają jakąś ''inną'' przeszłość, jakiś żal wewnątrz, którego trudno nazwać, niestety także często znajdują partnera w którym nie mają oparcia, który ich nie rozumie...

      Usuń
  24. to najtrudniejsze zadanie...nie znam złotego środka... sama sobie szukam zainteresowań, zajęć czy sposobów odwrócenia uwagi myśli czy emocji..niestety nikt tego nie zrozumie jeśli sam nie ma..mój maż tego tego też nigdy nie mógł zrozumieć i nie zrozumie nigdy niestety...jest to problem...ale to nie my musimy sie zmieniac. Naszym zadaniem jest nauczyc sie zyc z nadwrazliwoscia i starac sie ja wykorzystywać w miare mozliwosci by ona nie wykorzystała nas...to niestety codzienna wewnetrzna walka emocji...ja jestem tego najlepszym przykladem...:(

    Jak_Anioła_Głos

    OdpowiedzUsuń
  25. Witajcie,
    Cieszę się bardzo, że udało mi się odnaleźć blog, na którym wypowiadają się nadwrażliwcy. Bycie nadwrażliwym to faktycznie i dar i przekleństwo. Ogólnie nadwrażliwcy postrzegają rzeczywistość w kategoriach "wszystko albo nic". Albo nam coś pięknie pachnie, albo śmierdzi nie do zniesienia. Wspaniałe jest to, że potrafimy dostrzec i czuć piękno przyrody czy bawiących się dzieci. Przygnębiające jest natomiast borykanie się z niesprawiedliwością Świata i walenie głową w mur. Ekscytacja wydarzeniem równa się odchorowywanie przez kilka następnych dni. To, że jestem nadwrażliwcem odkryłam dzięki depresji i zaburzeniom lękowym. 3 lata terapii i samorozwoju, dają mi pogląd na to jaka jestem. Ale to dopiero początek. Przede wszystkim macie rację, że trzeba zaakceptować siebie. Czujemy mocniej, kochamy bardziej, cierpimy dłużej. Wszystko bardziej i mocniej. Wiem, że miło jest czuć bardziej przyjemne bodźce. Najgorzej, gdy cierpimy mocniej. Szkoda, ze tak mało pisze się o nadwrażliwości. Może macie jakieś książki godne polecenia. Mnie udało się znaleźć pozycję typowo dla nadwrażliwców "Być nadwrażliwym i przetrwać" Zeff Ted, ale z chęcią bym poczytała więcej książek, po to by poczuć, że nie jestem sama ze swoją nadwrażliwością. D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisz, odezwij sie nadwrazliwcu. nataliado2013@gmail.com

      Usuń
  26. spóżnieni kochankowie. w.whorton wyciskacz łez

    OdpowiedzUsuń
  27. Tez mam problem z nadwrazliwoscia,,, zbyt wielu osobom chcialabym pomoc naraz,,, dzis juz wiem ze tak sie nie da i walcze z tym,,, narazie bez rezultatów,,, ale ciesze sie ze jednak nie jestem sama z tym problemem,,, bardziej przejmuje sie wszystkim niz inni,,, ale czy to znaczy ze przez dobroc i wrazliwosc niczego nie osiagnie sie w zyciu,,, bo ludzie Cie zniszcza i wykorzystaja dla swoich korzysci,,, czesto sie nad tym zastanawiam,,, po co nam ta nadwrazliwosc nie mozna tak poprostu wziasc gumki do scierania i zetrzec ją z naszego DZIWNEGO I TRUDNEGO charakteru,,, jak Wy sobie z tym wszystkim radzicie?

    OdpowiedzUsuń
  28. Witajcie!

    Nigdy wcześniej nie szukałam stron na temat nadwrażliwości... i tą znalazłam przpadkiem. Wiem, że nie zaglądacie tu często, a szkoda. Nie znam Was, ale dobrze byłoby się poznać.

    Impulsem do zaglądnięcia na tą stronkę jest moje obecne samopoczucie. Święta to był zapłon do porządnego spadku nastroju... a że miałam kiedyś depresję to wiem, że i o depresję się teraz ocieram (...)

    Piszecie rzeczy które rozumiem i czuję. Aczkolwiek ta nasza nadwrażliwość- wzloty i bolesne upadki zakrawają niekiedy o chorobę dwubiegunową afektywną! Kolega piszacy powyzej miał racje co do depresji... ale koleżanka odn tego, że nadważliwosc nie równa sie depresji, także. Wydaje mi sie jednak, ze by oddzielic sie od depresji (a przynajmniej mocnych spadkow nastroju) to trzeba umiec sobie dobrze radzic z tymi emocjami.

    Nie znam sposobu na radzenie sobie z wlasnymi emocjami. Przez to duzo w zyciu stracilam. Najpierw nie wiedzialam, ze robie zle- w moim mniemaniu bylam pokrzywdzona i zawsze bronilam słusznych spraw, pozniej zaczelam pracowac nad soba i stalam sie prawie ascetą ukrzyzowanym w swojej samotnej pracy nad sobą.

    Kochani, przede wszystkim samotnosc jest i to duza! Tak, wiem z doswiadczenia. Zostawili mnie Ci, po ktorych bym sie tego nie spodziewala, a ze "widze dalej i głebiej", że "odczuwam bolesniej", że "widze bardziej samoświadomie" pozwala mi przeczuc ze nikt nie bedzie w stanie ze mna wytrzymac- chyba ze osoba podobna do mnie, a taka jak wiecie- spotkac trudno.
    Trzeba miec niesamowita wiare by zaufac komus po takich doswiadczeniach.

    Szkoda, ze ludzie tego nie rozumieja. Wiecie, moj najgorszy koszmar, jaki snil mi sie od dziecka to bylo cos takiego, ze tlumacze cos komus, placze, wypruwam sobie flaki, uzewnetrzniam sie na wszystkie sposoby... a ktos komu staram sie cos wytlumaczyc w ogole mnie nie rozumie.

    To okropne, bo ja uwielbiam ludzi. Wiem, ze sa dla mnie wazni jak powietrze. Przebywajac z nimi zabijam na chwile to podle uczucie samotnosci... Szkoda, ze nie umiem tak jak Ci, ktorzy wygrywaja - isc pewna siebie, usmiechnieta, nie wczuwac sie we wszystko, nie skupiac za bardzo na ludziach. Paradoksalnie tacy ludzie maja najwiecej przyjaciol, nie Ci ktorzy naprawde sie wczuwaja i chca komus dobrze uczynic.

    Na koniec pytanie do kolezanek zamęznych- jak znalazlyscie tych swoich mężów? Uwazacie ze mozemy sie jakos tak pozytywnie spełnić w małżenstwie. Ja tak bardzo bym sie cciala zakochac i nie bac sie byc z kims.

    OdpowiedzUsuń
  29. witam wszystkich serdecznie, jestem nadwrażliwym mężczyzną i powiem wam że po dłuższym zastanowieniu nie uważam się przez "to" gorszym facetem np. mniej męskim bo płaczę na filmach lub gdy przeczytam wzruszającą książkę. Fakt niekiedy jest mi wstyd gdy wyrażam swoje uczucia "normalni" tego nie rozumieją i albo kpią i się śmieją albo traktują jak nienormalnego przez co wyrządzają krzywdę. Jedno jest pewne nie oddałbym sposobu postrzegania piękna, szczęścia, doskonałości za cenę tzw. "normalności" lecz zgodzę się że przez to że odczuwamy więcej toteż lepiej przewidujemy co nas spotka lub juz po delikatnych znakach potrafimy określić czy ktoś nas lubi itp. Bolesne jest też to w moim przypadku że mam umysł analityczny i często zamiast się relaksować analizuję wszystko jeszce raz albo sto razy- to męczy. Generalnie jestem osobą zaradną i moja żona też choć ona często nie wie dla czego coś tak przeżywam i długo nie mogę ochłonąć jak ktoś mi dokuczy- i dlaczego tak długo temu komuś nie mogę odpuścić(sam czasami też się zastanawiam) Myślę że my nadwrażliwcy jesteśmy poprostu ludźmi "BARDZIEJ SERIO" i być może taki nasz krzyż na tym padole by wszystko odczuwać bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestem nadwrażliwcem...Czasem to bardzo boli.Dużo przeżyłam wiele łez wylałam różne myśli po głowie się plątały. Na szczęście zostałam ocalona poznałam drugiego nadwrażliwca choć on jest bardziej skryty i przeżywa w środku.Rozumiemy się i ciągniemy ten wózek razem,mamy cudną córeczkę i choć jesteśmy ogólnie szczęśliwi to tak czy siak przeżywamy gdy na naszej drodze stają przeciwności.Chciałabym żeby wszystko było dobrze,żeby wszyscy najbliżsi byli szczęśliwi ale nie da się uszczęśliwić wszystkich.Najgożej znoszę oceny sytuacji nie zgodnie z moimi intencjami odczuwaniem to jest wtedy takie niesprawiedliwe i rozrywa moje serce od środka...Nie umiem przejść z tym do porządku i nie przejmować się odpuścić tylko wciąż analizuję miotam się chcę ukarać innych ale tak naprawdę ranię tylko siebie...Na szczęście to przechodzi i znów jest dobrze.Chyba nie da się tego zwalczyć...

    OdpowiedzUsuń
  31. hej,
    jestem bardzo nadwrazliwa.. nie mam pojęcia czy można być bardziej... teraz zaczęłam o tym mysleć, kiedy mój facet przestał sie do mnie odzywać, własnie przez moja histerię, płacz i nadwrażliwość.Pare razy mówił mi, że przesadzam, ale ciężko jest się opanować.. wiecie to doskonale. Nie odbiera telefonów, bo chce mnie za to wszystko ukarać. Wiem, że Go bardzo krzywdziłam swoim zachowaniem, dopiero teraz zdalam sobie z tego sprawę kiedy doprowadziłam go do granic wytrzymalości. Ciągły płacz, strach przed wszystkim, każde najdrobniejsze słowo i zdanie jest rozbierane na części pierwsze i doszukiwanie się czegoś co mogłoby mnie urazić. Po co to wszystko. Wydaje mi sie , że kazdy człowiek patrzy na mnie krytycznie i od razu zaczynam o tej osobie myślec źle, a przeciez nie moge wiedzieć co kto myśli skoro mi tego nie powiedział.. Z każdej najmniejszej rzeczy robiłam problem taki jakby walił się świat. Piszę w czasie przeszłym, poniewaz obiecałam sobie i JEMU, ze sie zmienię i zrobie wszystko, żeby tak bylo!! Ja uwazam, że to choroba i trzeba to leczyć. Nie mogę siebie zaakceptowac takiej, bo trace przez to najważniejsza osobe w moim życiu. Nie zasłuzył na takie traktowanie nikt, kogo kocham. Mój facet jest najwspanialszym czlowiekiem na swiecie, ale cierpliwość nawet tych najwspanialszych kiedyś się konczy. Dlatego trzeba panować nad sobą, swoim płaczem(faceci tego nienawidzą), atakami histerii i trzeba najpierw pomyśleć 10 razy zanim sie coś palnie przykrego, bo może byc za późno. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. no i jak bardzo łatwo jest "nas" urazić to przez często zaniżoną samoocene po czym reagujemy gniewem..ja wtedy np musze nakrzyczeć na kogoś czesto sa to nAJLEPSI kumple{koleś wtedy tak dziwnie patrzy jak strzelam mu wiązanke wulgaryzmów}a po kilku sekundach włacza mi sie wewnetrzny dialod (ja ze mną rozmawiam}po co sobie wkręcasz?.. o taka pierdołe.No pierdołe..tylko ja wtedy mam wrażenie jakby mi ktoś chciał nóz w plecy wbic..ale oczywiście pozniej przepraszam,biore kolejke w barze i jest w miare ok..tylko że człowiek tym sposobem uchodzi za dziwaka..a oni po prostu mnie nie rozumieja..a ja znam dokładnie ten mechanizm w sobie.U MNie rózniez to jest powiazane chyba z deprecha ale nie jestem pewny,..jakąś łągodniejszą odmianą{kiedyś myślałem ze jestem borderline ale chyba nie }mam bardzo duże huśtawki nastroju tylko nie trwa to nigdy pół roku jak epizod w depresji..Wracając do tematu to moim skromnym zdaniem ta nadwrażliwość z jednej strony to jest pochodna chyba czegoś poważniejszego..niestet.W moim przpadku wiąze się to troche z okresem dziecinstwa(Ojciec znęcał się nad Matką)gdzie miałem serwowane dosyc potężne dawki lęku i tak mi zostało(naprawde ten okres zaje...rzutuje na przyszłosc człowieka,zastanówicie sie nad tym..ale oczywiscie nie w kazdym przypadku tak musi być} A z drugiej strony to my chyba już w układzie nerwowym mamy zakodowane w prawej półkuli która odpowiada za emocje że najpierw czujemy potem widzimy i słyszymy.Ktoś napisał wczesniej ze albo podekscytowanie albo kanał..skąd ja to znam gdzieś ten środek nam umyka.Pozdrawiam wszystkich i trzymajcie sie..lekko nie jest ale walczyć trzeba(taki banał na koniec)..może sie ktoś do mnie odniesie..pozdro
    ..kryptoluzak:))

    OdpowiedzUsuń
  33. Wypłakuję morza łez,śmieję się głośniej niż inni.Moja mama zapytała mnie ostatnio :"Co ty właściwie masz w tej głowie???" Dzisiaj już wiem, cierpienie całego świata i całą jego radość. Wszystko czego doświadczam czuję każdą komórką ciała i każdą cząstką duszy. Złe i dobre doświadczenia pomnażane w tysięcznych przemyśleniach, dziwacznych snach. Kiedyś przeklinałam te nadwrażliwość.Po głowie tłukło mi się pytanie, po co ja tu jestem???Zawsze myślałam, że chyba ktoś strzelił jakieś bambuko wysyłając moją biedną duszyczkę na ten pokręcony świat.Dzisiaj lubię myśleć, że jednak po coś tu jesteśmy.Może po to, żeby ten świat tak totalnie nie zwariował...To mi pomaga. Nie traktuję już nadwrażliwości jako przekleństwo.Dzięki niej nic nie jest płaskie, puste.Wszystko ma drugie dno i tysiące wymiarów.Przeszłam wiele i pewnie jeszcze wiele doświadczę.Bolało, cieszyło, rozpadałam się na milion kawałków i zbierałam w całość. Dzisiaj czerpię radość i siłę z czasu spędzanego z moją córką.Wam wszystkim też życzę siły i choć jednej duszy rozumiejącej i współczułej w pobliżu...
    Pozdrawiam Nadwrażliwców maści wszelakiej
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  34. Nadwrazliwoś to jest właśnie to co niszczy wszystkie moje zwiazki i relacje miedzyludzkie. Nawet najdrobniejszy szczegół mąci w mojej głowie. Z byle głupstwa potrafie sie tak podekscytować że aż mną trzęcie od środka. Od śmiechu do płaczu jest tak blisko. Zawsze prubuję zacząć jeszcze raz od początku... niestety nie wychodzi wciąż jestem taka sama. Leczyłam się farmakologicznie na depresje byłam obrzydliwym stanie lęki, płacz, zaniżona samoocena, skończyłam leczenie w czerwcu 2009. Dziś mam wrażenie że pomału się odnawia że nie wyleczyłam swojej duszy. Ciągły paralizujący lękprzed smiercią ten temat to tabu bo jego poruszenie totalnie życiowo mnie paraliżuje.Wizje złych wydażeń wypadków katastrof, nieraz dziwne sny, płacz przez sen, głośny krzyk. Muzyka jej przeżywanie jest tak intensywne , płacz tak mocny że aż bolesny jakby cała dusza wylewała się tymi łzami. Ciągła zmiana nie wiem jak mam wygladać jak się zachowywać chcę być lubiana mam wrażenie że nie jestem,wydaje mi się że ludzie mnie nie akceptują
    Jestem bardzo nerwowa jestem duszą artystyczną. Mój świat to zdjęcia, rysunek, koniecznie przy muzyce. Bardzo ambitna duzo od siebie wymagam.
    Ogladam filmy z idealnym obrazem faceta o jakim marzę i czekam na niego żaden nie potrafi temu sprostań i zawsze dziwię się dlaczego bo ja tylko chcę być kochana taka miłoscią że cały świat sie nie liczy sama wiem że potrafię dać taką miłość. Czuję ciągły haos bardzo żadko osiągam spokuj. Jak się cieszę to całą sobą jak osiagam dno całkowicie tonę bezsens czuje nie wiem po co żyję skoro umrę i tak. Chcę spokoju wyciszenia trochę stabilizacji nastrojowej. Bardzo trudno to osiągnąć. Wciąż rozdrapuję słowa z przeszłości nie chcę nikogo ranić a wiem że często to robie przepraszam ale niesmak pozostaje. Mam trudny charakter wiem o tym ale mam dobre serce. O to cała moja nadwrażliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda dziewczynka musi być od urodzenia kochana przez ojca, ma to czuć, że jest mądra i piękna, i ma to słyszeć, jeżeli tego zabraknie nigdy nie wyrośnie na pewną siebie kobietę, która przyciągnie do siebie odpowiedniego mężczyznę, tylko takiego na podobieństwo ojca niestety, i tak będzie się męczyć dopóki nie uwierzy w siebie i w to, że ktoś może ją naprawdę kochać bez doszukiwania się w nim rzeczy, które jej wyobraźnia tworzy i zwyczajnie zniszczy każdy związek, bo żaden facet tego nie wytrzyma... i tak znowu będzie cierpieć, bo nikt jej nie rozumie...
      Dziękuję ci tato egoisto ch...ny, po co ci byłam potrzebna, teraz tylko się męczę i choć wiem o co chodzi, nie umiem sobie z tym poradzić.

      Usuń
  35. nadwrażliwa... jak najbardziej... przeżywam wszystko tak bardzo, że popadam w stany podbramkowe. Niestety nie trafiłam jeszcze na nikogo, kto zrozumiałby moją skomplikowaną osobowość i dlatego też jak najbardziej zgadzam się z faktem, że nadwrażliwość=samotność. My nadwrażliwcy mamy swój świat... w sumie otaczająca rzeczywistość jest tak okropna, że może ta w naszych sercach i główkach, pomimo, że czasami 'boląca', jest i tak zapewne milion razy lepsza:) więc Kochani nadwrażliwcy: lepiej przeżywać do bólu niż być nieczułym i zimnym jak głaz...

    OdpowiedzUsuń
  36. tylko ten bol chwilami jest niedowytrzymania....

    OdpowiedzUsuń
  37. moze zalozymy jakis klub, krąg nadwrazliwcow. Wszyscy mamy ten sam problem...., albo szczescie...
    Moze jak inni nie potrafia nam pomoc, wesprzec nas, to pomozmy sobie sami , nawzajem....
    co o tym myslicie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, zakładamy klub. Hi hi. "Klub Nadwrażliwych". Trochę by Nas było. Rozmawialibyśmy z osobami, które borykają się z podobnymi problemami. Rozmowy pomagają. :)

      Usuń
  38. hehehe witam wszystkich..zapisuje sie do klubu nadwrażliwych, choc nienawidze sie za to szczerze mówiąć. jestem typowym romantykiem, chce zmieniac swiat na lepsze, uwielbiam myslec ale to myslenie wrecz mnie zabija. depresja dopada mnie czasami. powaznie, musze to zaakceptowac, a sam nie chce. po rozstaniu z dziewczyna np. potrafie sie meczyc pare miesiecy. rano gdy wstaje az mną trzęsie. jak sobie poradzic i nie dac sie stłamsić?? chyba zostanę artustą;P..bo przelać swoj ból na obraz lub slowa to dobra rzecz...jakby cos..pema27@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  39. tak, to na pewno dar, o ile darem jest wieczne uczucie samotności. bycia nie z tego świata. a najgorsze są te napady smutku. nawet jeśli wszystko w życiu jest ok - ciągle czuje się mało, chcę czegoś więcej. tak, jakby ze smutkiem było dobrze. nie wiem czy jestem osobą nadwrażliwą. wiem, że to nie depresja bo mam tak odkąd pamiętam. całe dzieciństwo spędziłam na marzeniach. wiecznie się bawiłam w kogoś innego. dziś mam 22 lata i po kryjomu odgrywam różne wymyślone sceny, gdy nikogo nie ma. nawet mówię do siebie, ciągle się sobie wyobrażam. doskonale rozumiem ludzi, wiem, że mi ufają i potrafię ich słuchać, dobrze radzić. ale sama o sobie nie umiem mówić. i przykro mi, że innym wcale nie zależy na słuchaniu mnie, gdy choć trochę staram się otworzyć. chyba potrzeba drugiej takiej osoby, by zrozumiała w czym rzecz. choć jestem z facetem 4 lata i kochamy się niezmiernie, twierdzi, że mam zrypaną psychikę i nie potrafi rozumieć skomplikowanych ludzi.
    chcę być szczęśliwa i na ogół jestem - zdarza mi się być ogromnie szczęśliwa, ale nawet wtedy czuję.że pomimo wszystko nie jestem. nie cieszy mnie życie - nie, że chcę się zabić. ale nie chce mi się żyć. po prostu jakoś mi nie zależy bo czuję się nieszczęśliwa przez to wszystko... ciągle mam nadzieję,że jestem kimś innym, że odgrywam jakąś specjalną misję na świecie, mam poczucie swojej wyjątkowości, z drugiej strony wiem, że nie i że jestem chyba wariatką. to jest nienormalne i chore.

    OdpowiedzUsuń
  40. u mnie jest jeszcze ta bezgraniczna empatia...taki bezwarunkwy odruch wczuwania się w sytuacje innych ludzi,też wyobrażam siebie w róznych sytuacjach(jest to jedno z moich natręctw z którymi walcze),także obsesyjne dążenie do doskonałosci...nienawidze w sobie tej zawiści którą mam(a ona własciwie to jest na poziomie jaką ma przeciętny człowiek),gdy czegoś komuś zazdroszcze..po chwili zapala mi się czerwona lampka i jest zmasowany atak mojego sumienia na moje "ja"..(nie jestem jednak do konca krytycznie nastawiony do moich małych wrażliwych obsesji gdyż dają mi one dużą samoświadomość i możliwośc pracy nad sobą a do roboty jest wiele>(myśli samobójcze też miewam ale z nimi też walcze) studiuje pedagogike i sporo wiem o psychoterapii w miare normalnie też funkcjonuje jestem jednak outsiderem i myśle że nie z wyboru...lubie ludzi ale cholernie boje sie do konca odsłonic..bo Bóg jeden wie jakby zareagowali..Obsesyjnie słucham głośnej rockowej muzyki(NIrvana Pearl jam ksu happysad hurt kaczmarski itd) wtedy najczęsciej pojawiają się te wyobrażenia kompulsywne.
    Ogólnie jest ciężko z pustką i samotnością ale staram się jak najmniej to okazywąć...i ludzie mnie nawet akceptują(choc aktorem też jestem świetnym).potrafie też jednak być maksymalnie szczery i otwarty.Myśle i mam nadzieje że mam tylko troche zaburzoną osobowość i że będzie lepiej..
    sory za tą psychoanalize ale taki wpis troche pomaga
    kryptoluzak

    OdpowiedzUsuń
  41. o i jeszcze jedno:) ważne jest by dostrzec swój rodzaj nieco odmiennej osobowości i pewnych rzeczy nie zmieniać bo się po prostu nie da, inne są piękne i trzeba je pielęgnowac .. wyzbywać sie tych nieporządanych, proponuje czytać dużo o psychoterapi o róznych zaburzeniach osobowości da nam to pewną racjonalność i punkt odniesienia tzw "normalności" w tej całej eliminacji a zarazem świadomość co jest złe w nas samych...wcale nie jestem ekspertem to jest tylko moje zdanie:)codziennie walcze ze swoimi natręctwami i bardzo często przegrywam..ale zdarza się też że mam względnie spokojną głowe(nie mylić z euforią bo ta też jest nieporządana)
    kryptoluzak ..pozdro

    OdpowiedzUsuń
  42. Do "Ja" - ja mam dokladnie to samo..a gadam sama do siebie od lat ..zdarza mi sie samą siebie przylapać jak ide nawet ulicą... nie wiem tylko kogo potreba .. bo nikt zbyt dlugo nie wytrzymuje ze mną..taki jak ja ..tez odpada bo kto kogo wtedy bedzie wspieral...musialby byc to ktoś kto nas pokocha i zaakceptuje jakimi jestesmy..to takie proste i trudne jednocześnie..by był przy nas gdy placzemy , zloscimy sie czy nawet obrazamy...ktos kto rozumialby choć w jakimś najmniejszym procencie nasza "inność" i umial i chcial pomoc nam w radzeniu sobie z emocjami które w nas sie burzą...czasem wystarczyloby by nas po prostu przytulono ..ot tak po prostu kurnia przytulić i nic nie mowić i pomilczeć we dwoje...uważam ze by wystarczyło w większości sytuacjach....

    OdpowiedzUsuń
  43. To przekleństwo jeżeli nie istnieje w otoczeniu ktoś kto potrafi to docenić, zaakceptować oraz polubieć

    OdpowiedzUsuń
  44. Jestem nienormalna. Ludzie mnie nie lubią, nie akceptują, odsuwają się, uciekają. Żałuję, że mam dziecko, na pewno też będzie nieszczęśliwe. I samotne. Zawsze. Im więcej ludzi, tym większa samotność. Nie ma pracy, w której mogłabym pracować i funkcjonować normalnie. Chyba, ze sama sobie taką stworzę. A nie jestem przecież głupia. Wszystko, a dokładniej, wszystkich rozumiem. Ich motywy, uczucia, postępowanie. To zawsze było dla mnie oczywiste, dlaczego ktoś coś robi, o co mu chodzi, jaka jest przyczyna.
    Nadwrażliwość to ciężka choroba. Żadne szczęście. To rozpacz, a właściwie top rozpacz, to tak jakby Twoje życie byłą otwartą raną. Nikt cię nie lubi. Nieważne czy jesteś sobą, czy udajesz.

    OdpowiedzUsuń
  45. Zawsze byłam nadwrażliwa. Jako małe trzyletnie dziecko siedziałam w przedszkolu z boku i patrzyłam. I czekałam kiedy to się wreszcie skończy i będę mogła "od nich" iść. Potem czekałam, aż skończy się podstawówka, myślałam że to rozwiąże moje "problemy". Potem tak przeczekałam liceum i studia z nadzieją, że kiedy wreszcie skończy się ta udręka przebywania z ludźmi, którzy są z jakiegoś innego świata wreszcie będzie lepiej. Jest tylko gorzej, coraz gorzej z każdym rokiem, z każdą nową, czy starą grupą ludzi. Wciąż przyglądam się im z boku, są płytcy, durni, złośliwi, nie potrafią się wczuć w uczucia innych. Myślą, że są najmądrzejsi. Nienawidzę ich bo oni nie chcą zaakceptować mnie. I tak to się toczy. Zostało mi jeszcze jakieś 30 lat tej męki. To jest nadwrażliwość na życie.
    I to ciągłe odrzucenie. Cokolwiek nie zrobisz, normalni Cię odrzucają, nie należysz do ich świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udczuwam podobnie, tylko nie rozumiem ludzi;) I nie wiem o co mi wlasciwie chodzi

      Usuń
  46. Do "Jak_Anioła_Głos" - dokładnie, niby proste, a trudne. ja mam swoją "drugą połówkę". kocham go najbardziej na świecie i dogaduję się z nim czasem bez słów, ale nie w "tej" sferze. jest to osoba nie egoistyczna, a dość pragmatyczna, uważa, że wszystko da się rozwiązać i zmienić, jak się chce i że nie rozumie mojej zrypanej psychiki i nie zrozumie bo pod tym względem jest inny i tego nie zmieni. ale jak ma zrozumieć nas ktoś inny, jeśli my sami siebie nie umiemy? przecież nie chodzi o to, by znaleźć sobie kogoś, kto będzie słuchał naszych żalów dzień i noc.
    ja nigdy nie będę szczęśliwa, choćbym ile szczęścia miała - a tragedie wcale mnie nie mobilizują, nie pozwalają dostrzec ile mam. wiem, że mam i na co dzień jest ok. tylko w środku czuję się pusta przez to wszystko. jak byłam mała miałam nadzieję, że kiedyś w przyszłości okaże się, że jestem z innej planety, chciałam aby moje poczucie wyjątkowości okazało się słuszne, ale wtedy wierzyłam w bajki. choć dalej wierzę.
    chyba jesteśmy małymi dziećmi, które ktoś wrzucił w dorosłe ciała, i wśród dorosłych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  47. Jest juz pozno, siedze i szukam, przegladam strony, wpisuje wielkie słowa, czytam, probuje zrozumiec moze w jakis nowy sposob ale przeciez wydaje mi sie ze juz wszystko wiem, tylko dlaczego ciagle jestem obserwatorem. Chyba nie chce wkraczac na czyjes podworko, nie chce urazic kogos lub zmusic do poznania mojego pokreconego myslenia, ale przez to cierpie i to bardzo. Zyjesz w przekonaniu ze jestes wartosciowy i wyjatkowy, ze mozesz duzo dac, bo masz duzo do dawania i ze zaslugujesz na to zeby brac, ale rzadko cos trafia do kogos bez inicjatywy, a dla mnie inicjatywy na tej drodze wydaja sie nachalne.

    I dalej, znowu wlaczam wspanialy utwor muzyczny, bo muzyka jest wspaniala, pelna wyrazu, przekazu. Czuje te emocje ktore niesie ze soba, chyba az za bardzo. Od jednego kawalka do drugiego, kazdy gleboki, zapierajacy dech, drążący juz nie sluch czy rozum ale dusze czy cokolwiek tam we mnie siedzi.

    Siedzac tak wieczorem, latem otwierajac okno slucham dzwiekow ulicy, czuje pył żółtych swiatel slabo rozswietlajacych niebo, latem powietrze jest inne, magiczne, moge tak siedziec do rana. Rankiem uciekam, bo poranki sa dla energicznych, dla ludzi czynu, bezproblemowych, ze wschodem slonca gubie atmosfere, głębie ktora jest w nocy. Za dnia ukazuja sie szarosci, noc je maskuje swoim plaszczem mroku.

    Zycie plynie dalej, ja znowu wroce do punktu wyjscia, swiadom bezcelowosci tej postawy, ale nie umiem sie z niej wyrwac, dlaczego mam sie wyrywac skoro taki jestem, uwazam to za wspaniale. Chcialbym aby ludzie o podobnych charakterach mogli sie jednoczyc. Najbardziej lubie widziec u kogos wzruszenie, wtedy czuje ze jest moim przyjacielem, ze jest prawdziwy.

    Na koncu zostaje sam przy dzwiekach szlachetnego pianina, wspanialych cytatach z poruszajacego filmu, i z odczuciem ze i tak nikt mnie nie zrozumie.. mysle czy nacisnac "zamiesc komentarz" - ale co mi tam jestem anonimowy, i jestes nim takze Ty, tutaj na pewno mozemy byc soba

    ~skrawek mojej wrażliwości

    OdpowiedzUsuń
  48. ale czy zależy wam na zainteresowaniu tych ludzi któży was nie mogą zrozumieć. bo mi nie zależy.to opcy ludzie.allieny

    OdpowiedzUsuń
  49. poprawka którzy

    OdpowiedzUsuń
  50. Witam wszystkie piękne i wrażliwe dusze. Nie jest łatwo żyć na tym świecie takim jak my. To usposobienie wymaga więcej wysiłku, wnikania w siebie, świat i innych ludzi.

    Nic nie dzieje się bez przyczyny. Duch, który tkwi w każdym z nas chce dojść do głosu. Jeśli mu nie damy będziemy cierpieć - flustracja, depresje, lęk i niepokój.

    Poruszyło mnie kilka wpisów na tym blogu. Ekspresja w formie blogu czy pisanie dla siebie na kartce papieru to dobry początek. Zobacz czego pragnie twóch duch.

    Mój przynagla, żeby iść chrześcijańska drogą rozwoju duchowego, bo jest prawdziwa, dobra, głęboka i prowadzi do szczęścia.


    Coach

    OdpowiedzUsuń
  51. Dużo mówicie o depresji, a może część z nas po prostu odczuwa przeciągający się smutek?

    W takich dniach polecam 15-min medytację, która kończy się podziękowaniem za wszystkie dobre rzeczy, które się dzieją wokół nas.

    Medytacja jest też dobra kiedy emocje sięgają zenitu. Dobrze jest powtarzać sobie słowo lub inspirujące zdanie przez ok. 15 min, wyłączyć się" i pozwolić naszemu umysłowi osiągnać równowagę.

    Dla tych, którzy analizują: nie róbcie tego!!! W takich sytuacjach "przeżuwanie myśli" dużo nie da, a przyniesie więcej złego niż dobrego. Zapisz na kartce papieru co czujesz i wróć do tego później jak ochłoniesz. Dobre jest też czytanie lub oglądanie wciągającego filmu, żeby odwrócić myśli i skierować je na inne tory.

    Coach

    OdpowiedzUsuń
  52. Ja całe życie walczę z tym kalectwem jest mi ciężko cały czas myślę... To myślenie czasami mnie tak wkurza, że mam ochotę wyłączyć wtyczkę;p Uważam na każdym kroku dziesięć razy myślę co mam powiedzieć aż wreszcie rezygnuję i nic nie mówię ale tak jest tylko z obcymi w rodzinie czuję się normalnie w miarę;P Och cieszę się że znalazłam ten portal z tego że mogłam się wreszcie wyżalić;) Nie.. nie mam przyjaciółki bo nie umiem się tak bezgranicznie przed kimś otworzyć w pewnym sensie jest nią moja siostra aż boję się pomyśleć co by było gdyby nie ona;P Mam 17 lat i proszę o pomoc nie chcę żeby to moje upośledzenie zaważyło na moim dalszym życiu;)
    Proszę niech ktoś ze mną porozmawia...
    sandraplaszczyk@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  53. AniolCiemnosci

    Nie chce byc taka chcę sie tego pozbyc , mam męża korego nie kocham a musze z nim zyc ze wzgledu na dzidzie i na dobra opinie innych , glupie ale niestety prawdziwe kiedy na niego patrze kiedy o nim mysle moje emocje biora góre nade mna , tak ciezko mi z nim zyc, mam ochote krzyczec

    OdpowiedzUsuń
  54. Witam tych którzy czują się jakby byli nie z tego świata.Tak jak koleżanka powyżej swoją nadwrażliwośś odkryłam dzięki depresji i zaburzeniom lękowym. Po zakończeniu terapii postanowiłam, że będę swoje dobre samopoczucie podtrzymywać poprzez ciekawe poradniki psychologiczne i wtedy w ręce wpadła mi wspaniała książka "Być nadwrażliwym i przetrwać" Zeff Ted. Myśle,że gdyby nie ta ksiażka nigdy bym siebie nie zrozumiała a tym samym nie trafiła tutaj. Cieszę się, że nie jestem sama. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  55. Wygląda na to, że znalazłam w końcu planetę na której żyją ludzie tacy jak ja. Witajcie. Jak dobrze że nie jestem na niej sama...

    OdpowiedzUsuń
  56. Poza kilkoma chwilami moja nadwrażliwośc jest dla mnie przekleństwem...
    Ale cieszę się, że trafiłem tutaj, teraz wiem, że nie jestem sam...
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  57. ja też jestem nadwrażliwa przejmuje się błahą drobnostką , a najbardziej boli mnie to że pani od plasty mnie nie docenia i stawia mi tylko 5 a ja wiem ze moge wiecej ale kazda 5 dobija mnie tak ze nie potrafie wykrzesac z siebie swojego pomyslu na obraz w ktorym sa zawarte te moje emocje nie potrafie ich narysowac bo skumulowalo sie ich tyle ze nie moge juz ich wyrazic tak samo z polskiego chce cos napisac ale te wszystkie emocje tak szybko nasuwaja sie mi na mysl ze nie jestem w stanie sama ich zrozumiem i przez to powstaja banalne pozbawione uczucia prace , jak wykrzesac z siebie mocna gdzies zagnieżdzona w sercu wrazliwość i ją wykorzystać ? chcę wkońcu pokazać że nie jestem zwyczajna że czuję wiecej niż inni że inaczej postrzegam świat , nawet czasami jak nikt nie patrzy to doszukuję się wyjątkowości w zwykłych rzeczach np. rura patrze jak pada na nią cień,niestety chyba wiem dlaczego nie moge wykrzesac swojej wrazliwosci - jestem strasznie nieśmiała i to mnie blokuję , błagam was pomóżcie mi bo ja juz nie wytrzymam po każdej plastyce wracam z płaczem do domu i przez nastepne pare dni mam depreche chciałabym aby ktos podniósł mnie na duchu i coś mi poradził a nie tak jak moja mam nie rycz nie przejmuj sie , ta łatwo powiedzieć trudniej zrobić:(

    OdpowiedzUsuń
  58. Witaj Anonimowa z 31 maja!Myślę, że pani, która stawia Ci TYLKO 5 jest w porządku i nie powinnaś z takiego powodu wpadać w taki stan.Ja już nie obnoszę się ze swoją NADWRAŻLIWOŚCIĄ, cieszę się,że patrze na świat inaczej...Nie jest mi lekko żyć w śród ludzi, którzy mnie nie rozumieją, ale wiedząc, że nie jestem sama w swoim przeżywaniu daję radę.Próbowałam innym mniej wrażliwym tłumaczyć się ze swojego stanu, ale patrzyli na mnie jak na wariatkę więc dałam sobie spokój.Ciesz się z każdej 5 i dziękuj za nią(Z takim podejściem zobaczysz na co Cię będzie stać i ile będziesz mogła dokonać).Bo to nie jest powód żeby rozpaczać tym bardziej, że życie takich jak my nie rozpieszcza. Życzę Ci dużo siły, pogody ducha i dystansu do siebie i świata.

    OdpowiedzUsuń
  59. Fragment książki "Kobiety, które martwią się za bardzo"

    http://czytelnia.onet.pl/0,1360761,do_czytania.html

    OdpowiedzUsuń
  60. dziękuję Ci bardzo Inna, właśnie pod wpływem emocji namalowałam taki obraz że się pani spodobał i postawiła mi sześć na koniec, no to był pierwszy poniedziałek bez rozpaczania , teraz już tylko 2 przedmioty i wakacje , dobrze wiedzieć że nie jest się samą z takim stanem , to bardzo podnosi na duchu:)przeszkadza mi już jedynie moja nieśmiałość którą cały czas próbuję zwalczać i ta blokada która nie pozwala mi powiedzieć do końca tego czego chce i nad tym tez popracuje ale jeszcze nie mam pojęcia jak, ale chyba po prostu będę pisała pamiętnik, może mi to pomoże:)

    OdpowiedzUsuń
  61. Witaj Kochana! Cieszę się z bardzo z Twoich osiągnięć:)Mam nadzieję, że już masz wakacje. Chyba wiem co masz na myśli pisząc o tej blokadzie... jest to straszne uczucie i z tym sobie nie potrafię poradzić...jeśli możesz to przeczytaj sobie książkę "Być nadwrażliwym i przetrwać" Zeff Ted i daj znać co o niej sądzisz.Pozdrawiam serdecznie Inna

    OdpowiedzUsuń
  62. Czytałam ten artykuł.Jest po prostu o mnie.Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  63. Witajcie,
    zgodze sie, ze my nadwrazliwcy jestesmy troche skazani na samotnosc i niezrozumienie, ale po czesci tez przez nas samych. jestesmy tak pochlonieci swoim swiatem, tym,zeby sobie jakos radzic ze swoimi emocjami, ze rzadko zauwazamy cos ponad to.owszem moze przepuszczamy przez siebie czyjes emocje,jestesmy pomocni ale zupelnie nieodporni na czyjas niewdziecznosc i brak akceptacji. to troche jak zyc bez skory. moze powinnam mowic za siebie...
    uwazam, ze Ci, co maja partnerow i tak odniesli juz spory sukces:) ja utrwierdzam sie w przekonaniu, ze szczesliwe zwiazanie sie z kims na stale graniczy w moim przypadku z cudem. na ta moja nadwrazliwosc nakladaja sie tez inne rzeczy, ojciec agresor, ktory lubil rozstawiac wszystkich po katach, geny i duza neurotycznosc. duzo czytam na ten temat, staram sobie jakos pomoc, ale to jest jak tkwienie w zakletym kregu, stawianie domku z kart, dreptanie w miejscu.jak ktos slusznie zauwazyl "po co robic cokolwiek, skoro i tak sie umrze"- akurat to mnie rozsmieszylo:)moze przestanmy podchodzic do tego jak do problemu, wkoncu nadwrazliwosc to nasz towarzysz zycia, gonic za myslami tez niewarto. a jak pojawi sie niepokoj to niech sobie bedzie,niepokoj moze byc tworczy:)
    zycze Wam jak najczestszych chwil zadowolenia z siebie. pozdrawiam, Weronika

    OdpowiedzUsuń
  64. to jest tak jakbym zostala stworzona do cierpienia, boli dusza, kluja mysli. tak wiele sie traci... zostaje obrzydzenie do siebie i zlosc, ze nie potrafie tego opanowac

    OdpowiedzUsuń
  65. WERONIKO pięknie to ujęłaś, właśnie tak czuję. Bycie z kimś na dzień dzisiejszy w moim przypadku również graniczy z cudem.Jestem rozwiedziona i bardzo zmęczona, ale nie samotna. Jestem SAMA, bo to jest mój wybór, tak jest lepiej, mniej cierpię. A ponadto mam synka i na razie chcę jemu poświęcić czas. Wierzę jednak, że kiedyś spotkam kogoś, kto tak jak ja CZUJE, MYŚLI czy PRZEŻYWA różne sytuację. Myślę, że tylko z takim partnerem byłabym szczęśliwa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  66. Smutaski;) Wiele osób, które tutaj napisały, wygląda na to, że pogodziły się z tym jacy są. I to naprawdę dużo daje. Uwierzcie, to nastawienie odgrywa bardzo ważną rolę w życiu i w tym co robimy, jak czujemy. Trudno jest przestawić swoje myślenie, coś o tym wiem, ale to jest możliwe.
    Przede wszystkim, tak jak nadmieniły już niektóre osoby wcześniej trzeba dystansu do samego siebie i świata. Bo działanie pod wpływem emocji... po prostu nie jest dobrym wyjściem. A jak pozwolimy sobie trochę ochłonąć, będziemy mogli trzeźwiej spojrzeć na własne problemy.
    To wyciszenie jest bardzo ważne dla osób takich jak my:)
    A co do samotności, to tak naprawdę nikt nikogo nigdy do końca nie zrozumie, to proste- każdy z nas jest inny, nie tylko osoby nadwrażliwe, z tym, że ktoś kto nie czuje "bardziej" zwyczajnie machnie na to ręką, my to wciąż przerabiamy wmawiając sobie, że coś z nami nie tak. A to właśnie TAK jest, i tu też trzeba nam trochę takiej samotolerancji i pozwolenia sobie na poprzeżywanie, ale i na pogodzenie się z tym. Czy nie tak?

    Pzdr, KWh;)

    OdpowiedzUsuń
  67. Hej ,długo się tu nie odzywałam i zauważyłam,że dużo osób napisało o swoim radzeniun sobie z tą cechą charakteru.Na początek chciałabym powiedzieć Innej że niesttety nie mogłam przeczytać tej ksiązki , bo zapewne mamA by mi nie pozwolila.A wracając do waszych wypowiedzi ,to ja wiem ,że powinno się mieć dystans do siebie ale ja jakoś nie potrafie ,emocje zawsze biorą u mnie górę , mama powiedziała ,że powinnam wrócić do psychologa ale to nie jest moim zdaniem dobry pomysł, gdyż pani ,z którą rozmawiałam mówiła do mnie w tonie oskarżycielskim, że to ja powinnam bardziej sie zmienić i że to jest jednak bardziej moja wina niz mojej mamy (mówię tu o naszych kłotniach) ,a ja nie chce rozmawiac z kimś kto ma mnie oskarżac, wolałabym raczej rozmawiąc z osobą która by mnie zrozumiała. Być może źle zinterpretowałam wtedy przekaz pani psycholog, ale moim zdaniem powinna tez zrozumiec mnie bo mam jednak troche inna psychike niz dorosły człowiek.Zresztą wolałbym porozmawiać z jakąś zaufaną mi osobą, lecz niestety jeszce takiej nie spotkałam, sami pewnie wiecie jacy to ludzie sa w gimnazjum.Jak próbowałam porozmawiać o tym z mamą ,to dochodziło zawsze do kłotni i rękoczynów ,więc kumuluję w sobie te emocje, coraz częściej mam myśli samobójcze, ale szybko wybijam sobie je z głowy.Wydaje mi się ze jestem nieinteligentą istota .Myśle tak dlatego,ze trzeba mi powtórzyc cos kilka razy zanim zrozumiem, W gronie osób z mojej klasy próbuje być smieszna, żartowac ale nie zawsze mi to wychodzi ,sprawiam wrazenie glupiej blondynki , a taka nie jestem , nawet nie wiem jak mam powiedziec wam o swoim problemie , bo te wszystkie sytuacje z mojego zycia zwiazaly sie w jeden supel , ktorego nie moge rozwiązac.Wiem że użalam sie nad sobą , przepraszam was za to , próbuje być silna w tym okrutnym świecie, próbuje ignorować naśmiewanie sie ze mnie chlopaków z klasy , ale i tak w domu bedzie ryk w poduszke.

    OdpowiedzUsuń
  68. Nadwrażliwość – to nadmierna emocjonalność.

    1.Trzeba być dla siebie bardziej wyrozumiałym

    2.Nadwrażliwy człowiek reaguje niewspółmiernie do sytuacji

    3.Często ma dosyć samego siebie

    Nadwrażliwość emocjonalna zależy do układu nerwowego i jest uwarunkowana genetyczne. Występuje tutaj skłonność do brania wszystkiego do siebie. Przez co taka osoba czuje się pokrzywdzona i zraniona.

    Nadwrażliwiec reaguje na dwa sposoby:
    - smutkiem lub złością.

    Przewodnią emocją jest smutek lub przewodnią emocją jest złość.

    Taki człowiek sam stwarza w swojej głowie projekcję sytuacji (działa już moja wyobraźnia. Złość na samego siebie, daje się ponieść emocjom i na własne życzenie psuje sobie nastrój.

    Nadwrażliwiec wszystko bierze do siebie – a to znaczy, że z góry zakładam, że będzie lub jest źle, a powinien wyjaśnić sytuację. Podam przykład, aby dokładnie wyjaśnić co to znaczy branie do siebie.


    Niestety wiele osób nie rozumie prawidłowo tego zjawiska. Ulicą idzie pewna kobieta o imieniu Ewa, w pewnym momencie, uśmiecha się do niej inna kobieta, która, ją mija.

    Ewa, w tym momencie myśli sobie tak – pewnie rozmazał mi się tusz wokół oczu, lub pewnie zauważyła moje okropne ropne krosty na twarzy itp. czyli coś jest ze mną nie tak, coś jest nie w porządku – negatywny obraz samego siebie. To jest właśnie branie do siebie.

    Gdyby nie brała tak to siebie tego przyjaznego uśmiechu, to pomyślałaby pozytywnie – pewnie tej kobiecie spodobała się moja szminka.


    Kobieta – Ewa wchodzi do pokoju w biurze w którym pracuje i widzi, że jej koleżanki coś szepczą sobie do ucha – co pomyśli nadwrażliwa Ewa – oczywiście – negatywnie – z pewnością mnie obgadują, mówią coś złego o mnie – branie do siebie.
    Gdyby pomyślała, tak: pewnie omawiają jakiś swój plan wyjazdu nad morze, to nie dotyczy mnie. Nie byłoby złości lub smutku.

    Przyczynę i wszelkie zło widzi w sobie, a nie na zewnątrz. Wszystkim się przejmuje. Zawsze uważa, że wszystko to moja wina. Zamyka się w sobie i wstydzi się tej nadwrażliwości.


    To nie jest wstyd mieć taki wyjątkowy DAR od Boga – trzeba go w sobie zauważyć, docenić i cieszyć się. A kiedy dopadnie nas porwanie emocjonalne to w ramach wyciszenia i medytacji polecam różaniec – po prostu – odmówmy jedną przynajmniej 10-tkę różańca, a najlepiej koronkę czyli 5 tajemnic po 10 Zdrowaś Maryja. Różaniec daje prawdziwy wewnętrzny spokój, wprowadza pokój serca i harmonię.


    Rada:
    Robić raz na jakiś czas gruntowny porządek w sobie, tzn. wygadać się komuś zaufanemu, lub wypowiedzieć na głos swoje smutki, żale, niepokoje i zastanowić się co powoduje te wybuchy. Zawsze lepiej zapytać kogoś dlaczego się nie odzywa, a nie dorabiać własną interpretację.

    Powodzenia i wszystkiego co dobre i piękne:) Anna:)

    OdpowiedzUsuń
  69. Witam Wszystkie wrażliwe Serca:)

    Napisałam wiersz o różańcu. Wierzę, a także mam nadzieję, że Komuś z Was poruszy jego wrażliwe serce i wniesie do jego życia duchowe DOBRO.

    Nadwrażliwa emocjonalnie - Anna:)


    Różaniec – modlitwa serca

    Różaniec – to cudowna obecność
    Bogurodzicy w tajemnicy Chrystusa.
    Różaniec – to rozważanie cnót Maryi
    Różaniec – to trzy wymiary Istnienia:
    cierpienie
    radość
    chwała

    Różaniec – to łaska i opieka, jak powiedział
    ks. Kowalski, zamordowany w obozie w 1941 r.
    za to, że ukochał różaniec

    Różaniec – to wchłanianie w siebie istoty Ewangelii
    Różaniec – to trudna modlitwa, bo wymaga od nas
    refleksji, skupienia, medytacji, zaangażowania i uczy nas tego.

    Różaniec – to rozważanie:
    życia
    męki
    Zmartwychwstania Chrystusa

    Różaniec – to ufność w matczyne wstawiennictwo Maryi
    Różaniec – to żywa partycypacja w modlitwie Kościoła
    Różaniec – to mistyczna kontemplacja
    Różaniec – to miłosne poznawanie Boga
    Różaniec – to żywa więź z Bogiem
    Różaniec – to drogowskaz i dar miłosiernej Miłości
    Różaniec – to rdzeń prawd teologicznych
    Różaniec – to kluczowe słowa dla całej ludzkości

    Różaniec – to kompendium zbawczych tajemnic Chrystusa
    Różaniec – to duchowa głębia i zanurzanie się w głębinie morza
    Różaniec – to kotwica na morzu życia, co wycisza
    wzburzone fale życia

    Różaniec- to mistyczna kontemplacja

    Dlaczego mistyczna?
    Bo to ukryte odniesienie do ukrytego Boga.
    Ukryte odniesienie, bo ono znajduje się w
    głębi duszy.
    To jest relacja miłości.
    Bóg ukryty w nas chce wejść z nami w
    dialog miłości.

    Bóg pierwszy umiłował nas i czeka na nas
    na dnie naszego serca.

    Wejście w dialog miłości z Bogiem – to
    rozmowa miłości – to mistyka:)
    Medytacja różańcowa – to wchłanianie w
    siebie zbawczych wydarzeń.

    Kontemplacja różańca – to miłosne poznanie
    Boga – to kontemplowanie z miłością – to
    wewnętrzne zaangażowanie.

    To przeżywanie tu i teraz
    wydarzeń z życia Jezusa i Maryi.

    To wzbudzanie w samym sobie uczuć jakie
    towarzyszyły Jezusowi i Maryi.

    Dobrze odmawiać różaniec – to odmawiać
    sercem Maryi – „przyjmując” jakby Jej uczucia.
    Różaniec – to medytacja całym sobą – to moje
    uczucia i zmysły, to mój spokój serca.

    Zdrowaśki – to nie bezmyślne klepanie,
    to niezwykle boska sentencja, która
    przenika swą treścią całe moje istnienie.
    Zdrowaśki – to odmierzanie czasu,
    to duchowa melodia – wyciszenie umysłu i zmysłów

    Rytmiczne odmawianie różańca przywraca
    wzburzonym falom duszy harmonię,
    wewnętrzny ład, wyciszenie i spokój.

    Różaniec – w nim zawarta jest głębia i prostota,
    to wznoszę moje serce ku Bogu.
    Głębia tej modlitwy polega na tym,
    że rytm i melodyka wypowiadanych
    boskich słów podtrzymuje żywą
    więź z Bogiem.

    Jesteśmy w procesie trwania
    żywej łączności z Bogiem.
    Czujemy Go w sobie sercem i uczuciem.

    Różaniec – maryjna modlitwa – patrzymy
    na tajemnice zbawienia oczami Maryi,
    przyjmujemy je i nasycamy się nimi.
    Taka postawa pozwala nam doświadczać
    przenikana w nas dzieła zbawienia.

    Król Jan Sobieski III w 1683 r. odniósł
    zwycięstwo pod Wiedniem dzięki różańcowi,
    a jego słowa: ”Przybyłem, ujrzałem,
    a Bóg zwyciężył!” zapisały na zawsze ten cud.


    A Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński
    powiedział:
    "Różaniec to łańcuch bezpieczeństwa
    na stromej skale szczytów górskich.
    Nie wolno się zatrzymywać na żadnej tajemnicy.
    Trzeba iść dalej. Bo pełnia życia jest u szczytów..."

    Odmawiać różaniec to kontemplować z
    Maryją oblicze Chrystusa:)

    Anna:)

    OdpowiedzUsuń
  70. Wierzyć w Boga to jedna z najpiekniejszych rzeczy danych człowiekowi. Także wiara sensu stricte tj. wiara w siebie, wiara w kogoś , wiara komuś to także piękne wartości, również generalnie zaufanie i ufność. Tylko że ja jestem tak strasznie skonfliktowanym wewnętrznie, nerwicowym neurotykiem że słowo "wiara" i "zaufanie", stają się już dla mnie pustym i obcym sloganem często wypowiadanym tylko przez tych wszystkich szczęśliwych obok ludzi.Myśl samobójcza jest już równie częstym gościem w mojej głowie jak ta o ukochanej dziewczynie......ale od dzisiejszego wieczora obie sieją już takie samo spustoszenie w moim neurotyczno-zakłamanym świecie. Czy może mnie tutaj spotkać jeszcze coś dobrego, czy mam wierzyć?? Nie wiem!!ale bardzo bym chciał. O ile nie wierze w swoje względne szczęście tu na Ziemi to Ciągle natomiast wierze w Boga i mysle i mam nadzieje że nigdy nie przestanę w niego wierzyć, cynicznie wydaje mi sie że On tylko nie ma pomysłu jaka mnie stąd zabrać po prostu(Chryste Boże przebacz mi to uosabianie Cie z ludzkimi cechami). Moja nerwica doprwadziła mnie do tego punktu gdzie w najbliższych dniach musi się coś zmienić..albo dobra psychoterapia albo koniec ze mną!!. Myśle że nasza nadwrażliwosc w dużej mierze to właśnie różnej maści nerwice i nierozwiązane konflikty. Ja mam już wrażenie że psychicznie cierpią już komórki moich konczyn, tułowia a w głowie rozgrywa się postokroć jeszcze większa drama. Przy czym gdybyście spotkali mnie gdzieś na ulicy to jestem bardzo wesołym, żywym i dowcipnym człowiekiem- oto właśnie mój konflikt wewn. Przepraszam Was za siebie i mój wpis......

    OdpowiedzUsuń
  71. Witaj Aniu.Dziękuję Ci za Twój wpis,za piękne myśli i słowa. Cieszę się, że nalężę do grona nadwrażliwców.Pozdrawiam serdecznie Inna

    OdpowiedzUsuń
  72. ANNA więc zastanów się i powiedz czy przy depresji nie ma tego samego takich samych myśli, zachowań??? wedłóg mnie to depresja lub pomieszanie z poplątaniem nadwrażliwość to depresja a depresja to nadwrażliwość. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  73. Hej,
    miałam niedawno taki sen, byłam wśród ludzi, zawzięcie starałam się im coś wytłumaczyć ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu, bylam dla nich niesłyszalna a przez to niedostrzeżona, wydobywałam z siebie tylko głuchy krzyk. umęczyłam sie potwornie. wszyscy inni mieli silne mocne głosy i mogli sie porozumiec... osobiscie uwazam, ze sny duzo o nas mowia, często czuje ze mam problem z wyrażeniem siebie, pewne niewypowiedziane mysli zostaja we mnie a krytyczny wewnętrzny głos zabija swobodę, wolność. Spotkałam sie ostatnio z fajnym porównaniem,ze zycie w swiecie mysli,emocji to jak zycie w matrixie, zeby wyostrzyc widzenie trzeba szukac kontaktu z tym, co rzeczywiste, bo kiedy robiac cos bladzimy gdzie indziej myslami to troche tak jakby nas nie bylo. dla nas wrazliwców to trudne bo naturalnie kierujemy swoją uwagę do wewnątrz,tzn. zyjemy bardziej niz inni w matrixie;)Anna pisała o wierze w Boga, super jesli komus to pomaga, jednak sa pewne wyjatkowo naukowe umysły, które nie posiadają łaski wiary. a moze relacje z Bogiem trzeba pielegnowac, tak jak relacje z drugim człowiekiem zeby ja umocnic?
    Fajnie ze piszecie o tym,co Wam w duszy gra:)
    Pozdrawiam! Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  74. ludzie nas chyba mniej szanuja bo widza ze łatwiej mozna nas dotknac i nie mamy odwagi sie obronic, długo przezywamy cos co juz minelo...

    OdpowiedzUsuń
  75. JESTEŚMY ANIOŁAMI W LUDZKIEJ SKÓRZE :-}

    OdpowiedzUsuń
  76. jest mi starsznie wstyd ,bo udaje kogos kim nie jestem, zamiast polubic siebie takim jakim sie jest caly czs wymyslam ze jestem beznadziejna i wogole ,probuje utozsamiac sie z moimi rowieshikami zachowujac sie tak samo niedojrzalo jak oni, i to jest dla mnie glupie , chcialabym pokochac sama iebie , wszytstkie niedoskonalosci i to czesto strzelam gafy ale nie potrafie

    OdpowiedzUsuń
  77. Witaj Inna! Przepraszam Cię, że dopiero teraz dziękuję Ci za Twoje uznanie do tego co piszę. To dla mnie takie piękne, budujące i dające nadzieję, że są osoby takie jak Ty bardzo wrażliwe.

    Masz w sobie poczucie wdzięczności i tyle empatii. Widzę Twoje otwarcie i pomocniczość dla innych – to raduje moje serce. Cieszę się, iż spotkałam Ciebie tutaj i dziękuję Bogu za Twój Dar duchowej obecności.

    Obecnie przeżywam żałobę, więc przeżywam apatyczny smutek. Straciłam Kogoś bardzo bliskiego z rodziny i właśnie różaniec pomógł mi w tym najbardziej bolesnym dla mnie momencie. Chcę się z Wami podzielić, tym co było dla mnie najtrudniejsze ujęłam to w takie poetyckie przeżycie.

    Najpierw był wielki szloch, łkanie, płacz, płacz, płacz…. nagle pytanie, czy kiedyś płakać przestanę?
    Śmierć – nagle – czuję olśnienie – takie prawdziwe – czuję w sobie – Boży Dotyk – zastygam… kontestuję… tak naprawdę czuję Boży Dotyk – to RÓŻANIEC – to Dar Żywej Obecności Matki Bolesnej – tak to Najjaśniejsza Pani – Jej SŁOWA ŻYCIA – Bogiem natchnione – to łaska – to prawdziwe słowa mające łaskę w sobie. Tak to Najjaśniejsza Panienka w pełni zasłuchania – pokój serca niesie, Matczynymi Dłońmi otula ból mego Istnienia tego czasu cierpienia.

    Ja to wiem, ja to czuję… ale teraz jeszcze tego nie akceptuję… tu potrzebny jest czas – żałobnego przeżywania – czas bólu i cierpienia- czas oczyszczenia – czas zrozumienia – czas prawdziwego pogodzenia – tak już jest.
    Śmierć – Błogosławiony Moment – Brama Łaski Przejścia do Chwały Nieba.


    Nadal doświadczam wielkiej siły, pokoju serca, ukojenia, wyciszenia, odmawiając codziennie różaniec. DOBRO, opieka, troskliwość i czułość Najświętszej Panienki, jakie płynie z tej modlitwy są niemal namacalne, ja to czuję, w swej duszy. Wierzę, czuję, doświadczam i całkowicie ufam Bogu.


    Łączę różaniec z Koronką do Miłosierdzia Bożego. Odmawiając Koronkę doświadczam wielu łask od Miłosiernego Chrystusa, po prostu w moim życiu dzieją się prawdziwe małe cuda, za które jestem Bogu wdzięczna.


    Bóg jest Miłosierny – Kochający, Czuły, Romantyczny Ojciec, który zawsze na nas czeka niezależnie z czym do Niego przychodzimy. On nas nigdy nie zawiedzie. Miłosierny Bóg zawsze przyjmuje człowieka żałującego o skruszonym sercu, to jest niezwykle, niewyobrażalne, niepojęte tak mówiąc po ludzku.


    Tylko Bóg tak kocha, tak wszystko przebacza, to jest piękne, to daje dla nas ludzi wielką Nadzieję, nigdy nie będziemy sami, gdy tak naprawdę prawdziwie Boga w nas samych pokochamy. On ciągle na nas czeka w najgłębszym zakamarku naszej duszy w tym naszym prawdziwym ja.


    Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i życzę wszystkiego co dobre i spotkania z Miłosiernym Chrystusem, który bierze nasze psychiczne rany, tuli czule do siebie i wprowadza nas do naszego wewnętrznego domu dając nam prawdziwe poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznej wolności. Ania.

    OdpowiedzUsuń
  78. Chcę powiedzieć, że przeczytałam wszystkie wpisy i każdy ubogacił mnie o jakieś ziarenko DOBRA. Wiele nauczyłam się, wczytując się w Wasze szczere przeżycia, one mi pomagają, czuję się tutaj dobrze, jest mi raźniej, tak wśród swoich. Swój najlepiej zrozumie swojego.

    Sylwio, dziękuję Ci za Twoje odniesienie się do mojego wpisu. Fajnie, że piszesz co Tobie w duszy gra. Tak, Sylwio, uważam, że swoją relację z Bogiem trzeba pielęgnować, rozwijać, budować tak jak prawdziwą relację i więź buduje się z drugim człowiekiem. A taka relacja i przyjaźń z Bogiem, daje nam pewność, że Bóg nas nigdy nie zawiedzie, naszego zaufania. A z ludźmi, jak sama z pewnością wiesz, bywa różnie, nie ma całkowitej gwarancji.


    Chcę powiedzieć, do Autorki tego blogu – Jak Anioła Głos – że bardzo mi się podoba Twój blog jest bogaty w wiele duchowych wartości. Widzę w Tobie taką bardzo romantyczną duszę, wrażliwą, bardzo delikatną. A wiesz, że motyl jest także moim ulubionym motywem. Ten motyl w dłoniach jest niezwykle poetycko-romantycznym pełnym subtelnej duchowości motywem. Kolorystyka także jest głęboko przez Ciebie przemyślana i odpowiednio dobrana.

    Motyw kobiety – rysuje się tak delikatnie zmysłowo, powabnie… powiedziałabym urzekająco i porywająco. A wiesz, że Janusz Leon Wiśniewski też jest moim ulubionym pisarzem. Treść Twojego blogu jest interesująca, oryginalna. Czy mogłabym poznać Twoje imię?

    Pozdrawiam z zapachem świeżego świerku otulonego w płatki grudniowego śniegu. Ania.

    OdpowiedzUsuń
  79. Witam Wszystkie wrażliwe Dusze!
    Słowo stało się ciałem i w Maryi zamieszkało. Pokora Maryi dała nam Jezuska małego, jakże bardzo Miłosiernego i bezinteresownie nas wszystkich kochającego.
    Wszystkim życzę, tego co jest dla Was DOBRE:)
    Niech pokój serca i miłość zawsze gości w Waszych wrażliwych sercach. Ania.
    kolęda:
    "Nie było miejsca dla Ciebie"
    http://www.youtube.com/watch?v=jyM7Lc1CEC0

    OdpowiedzUsuń
  80. Dziękuję Aniu za życzenia. Tobie również życzę tego, czego Twoja piękna i wrażliwa dusza najbardziej potrzebuje. Kiedy czytam Twoje wpisy z trudem powstrzymuję łzy. Twoja WIARA mnie buduje. Cieszę się, że i w tej kwestii nie jestem sama. Wokół mnie jest mało ludzi, tak kochających i odczuwających obecność Boga jak Ty. Doznaję wielu przykrości z tego tytułu. Ale wiem,że już nigdy z tej drogi nie zawrócę. Wiem, bo miałam już momenty zwątpienia i było mi wtedy strasznie ciężko. Pomógł mi wtedy Ojciec św. Jan Paweł II. To On swoją gorliwą wiarą i postawą sprowadził mnie na właściwa drogę. Dziś wiem, że bez wiary moje cierpienie nie miałoby sensu i doprowadziłoby mnie do śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  81. Chciałam jeszcze dopisać, że choć nadal cierpie, to jestem Szczęśliwa i pełna wiary. Z Bogiem JUTRO zawsze jest lepsze. Pozdrawiam serdecznie. Inna.

    OdpowiedzUsuń
  82. Witaj Inna!

    Dziękuję za życzenia, a także za Twoje dobre słowa budujące mnie - one są jak promienie wschodzącego słońca, wzmacniają mą duszę. Moje serce wzruszyło się bardzo, kiedy przeczytałam, że moje przeżywanie wiary buduje Ciebie – to wnosi w moją duszę prawdziwą wewnętrzną radość.


    Dziękuję za podzielenie się Twoim trudnym, bolesnym doświadczeniem w przeżywaniu i świadectwie Twojej wiary na co dzień, to daje ulgę, ale też świadczy o Twojej odwadze, którą masz w sobie.

    Wiesz, sądzę, że te trudne doświadczenia wzmocniły się, rozwinęły duchowo, co widzę w treści Twoich wypowiedzi. W razie kiedy będzie Tobie kiedyś w życiu ciężko, to już wiesz, że dasz sobie radę, bo sięgniesz do swego wewnętrznego skarbca – do tej wewnętrznej siły, która jest w Tobie i zawsze na Ciebie czeka.
    A jak ma na imię Twój synek?

    Szczęściarz z Niego, kiedy ma tak Wspaniałą Mamę. Sądzę, że jest w Tobie sporo pokory, to takie piękne, bo jak piszesz cierpisz a Jesteś szczęśliwa - taki stan duszy jest dostępny tylko dla ludzi który mają w sobie pokorę – Królową wszystkich cnót, najważniejszą.

    Poprzez cierpienia w naszym życiu, takie jak próba wiary, kryzys, zwątpienie, bezradność, pustka, samotność itp. – ujawnia się działanie samego Boga. Bóg chce nam coś przez te bolesne doświadczenia powiedzieć.

    Wielu ludzi stawia Bogu zarzuty i pyta:
    Dlaczego dałeś mi Boże to straszne cierpienie?
    Dlaczego zabrałeś tę ukochaną osobę?.
    Te pytania są niewłaściwe, nawet złe. Pytanie dlaczego nic nie rozwiązuje, nic nie daje, ono po prostu wbija problem w ziemię, sami na własne życzenie zamykamy ten problem do środka.

    Właściwie pytanie powinno być takie: Co ja osobiście mam zrobić z tym problemem?
    Co Bóg chce mi powiedzieć?
    Jaki jest sens tego problemu?
    Co mogę zrobić, by było mi lepiej, by go rozwiązać?

    To jest otwarcie się na Boga i na ten problem. Rozwiązanie problemu jest w tym trudnym doświadczeniu. Gdy dopada nas kryzys to Bóg wymaga od nas tylko gotowości do pozwolenia Jemu na działanie w nas. My mamy Bogu w tym nie przeszkadzać, my mamy tylko swoją wolną wolą dać Bogu zgodę na Jego działanie w nas.


    Gdy dotyka nas udręka, utrapienie, lęk - to bierzemy to w swoje dłonie, oglądamy, dotykamy, czujemy ten stan przeżywamy go, nie wolno nam go tłumić, wypychać do podświadomości, uciekać od niego przy pomocy alkoholu, czy narkotyków, innych nałogów to nic nie da, to jest cofanie się to jest zachowanie infantylne.


    Mamy pozwolić, aby to bolesne doświadczenie przepłynęło w nas, mamy go doświadczyć całym sobą, tutaj potrzebne jest całkowite ZAUFANIE Bogu i powierzenie Jemu swej woli i oddanie kierownictwa naszym życiem Bogu - wierząc, że Bóg chce dla nas tylko DOBRA. Celem Boga w naszym życiu zawsze jest nasze DOBRO.
    To jest bardzo trudna postawa, to wymaga wielkiej pokory. Jednak gdy dojrzejemy do takiej życiowej postawy, to nigdy nie będziemy już samotni, nigdy nie będziemy już odczuwali wewnętrznej pustki, lęków, rozdarcia.

    Cierpienie samo w sobie nie ma sensu. Tylko Chrystus Zmartwychwstały nadaje sens ludzkiemu cierpieniu, bo daje nam życie wieczne. Jeżeli nasze cierpienie złączymy z Jego Męką - to nasze cierpienie będzie miało ogromną wartość dla nas samych albo dla kogoś innego.

    Trzeba cierpienie ukrzyżować, to znaczy przyjąć go jako krzyż za nawrócenie kogoś, jako ofiarę naszą za uzdrowienie kogoś, czyli ofiarować to cierpienie za jakieś DOBRO – swoje lub dla kogoś.

    Buntowanie się przeciw cierpieniu, nic nie daje, nie zmienimy tego faktu, a staniemy się zgorzkniali, sfrustrowani, znerwicowani, z rozżaleniem do całego świata i Boga.

    Cierpienie jest wpisane w nasze ziemskie życie jest nieodłączną jego częścią, czy tego chcemy czy nie – ono po prostu JEST. Powiem więcej cierpienie należy do ISTOTY MIŁOŚCI.


    Czy mogłabym poznać Twoje imię?
    Pozdrawiam świątecznie. Ania.

    OdpowiedzUsuń
  83. odbieranie świata przez nadwrażliwość to piękna rzecz ,zycie to dar i widzimy go gdy patrzymy na nie inaczej lecz cierpienie jest wpisane w teatr zwany zyciem

    OdpowiedzUsuń
  84. Witaj Aniu. Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam.Nie lubię pisać wolę rozmawiać. Brakuje mi jednak Twojego wpisu, dlatego jestem tu dzisiaj.Nie spełnię Twojej prośby, myślę, że to rozumiesz. Już pogodziłam się z tym, że jestem INNA, jakby nie z tego świata, więc niech tak zostanie. Najważniejsze,że w końcu jestem szczęśliwa i chwała Panu za to. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkie piękne, wrażliwe istoty, dzięki którym zrozumiałam kim jestem i potrafię w pełni się tym cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  85. Czytając ten wpis popłakałam się. Jestem w podobnej sytuacji, chyba tez jestem nadwrażliwa...chyba, bo nie jestem na tyle pewna. Czuję się podobnie. Też albo jestem bardzo szczęśliwa, albo popadam w dołek i to nawet w ciągu jednego dnia. Do tego ciągłe kłótnie z przyjaciółmi. Mam wrażenie, że mnie nie rozumieją, że nie czują pewnych rzeczy. Czasem sama nie wiem co robić w pewnych chwilach, jak z tym żyć. To jest bardzo trudne, ale mam nadzieje, że będzie lepiej, ciągle wierze, ze znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił mnie zrozumieć. Tylko tego teraz chce...zrozumienia...Czekam na więcej takich notek. Ta jest wspaniała ;)

    OdpowiedzUsuń
  86. Witam...wszystkich nadwarażliwców
    niedawno odkryłam ze jestam także nadwrażliwa, te ciągłe wachania od śmiechu do płaczu..mąż czasem określa mnie dosłownie jako cyt:Świra, jestem po 9 mscach terapii i bardzo mnie pocieszyły niektóre wpisy tutaj..bardzo pocieszające że są też tacy ludzie jak ja, a myślalam że jestem nienormalna, dużo się u mnie skumulowało że aż do psychologa trafilam.. ale od początku u mnie tez trwa to od dziecinstwa..wieczna zazdrosc o mlodsza siostre i stad chyba to poczucie odrzucenia i niesprawiedliwosci, mężczyzne znaczy męża mam ale zarówno z nim jak i z wczesniejszym były wieczne histerie, nie umiem tego powstrzymac.. po urodzeniu dziecka (po 30tce jestem) doszła jeszcze depresja poporodowa, mysli samobojcze, płacz non stop..zle ze mna bylo, terapia troche pomogla a teraz zamierzam na pewno przeczytac wspomnina tu książkę "By ć nadwrażliwym i przetrwać", ale tez to mi pomaga ze sa tacy jak ja...mam takie cholernie niskie poczucie wlasnej wartości...a tak czesto slysze jestes sliczna..przyjemnie na ciebie popatrzec..jestes bystra..inteligentna..czemu tego do cholery nie umiem wziasc do siebie...duuuzo by mozna pisac..podobal mi sie bardzo wpis tutaj ze my najpierw czujemy a potem widzimy i slyszymy-świeta prawda, a co do tego wpisu z tą Ewą co myslala ze jej sie tusz rozmazal to mam to samo...ide sobie ulica ..i jakiś mężczyzna zaczyna się gapić..a ja nie mysle wtedy jestem ladna to sie zagapil (a to sie czeto zdarz) tylko mysle sobie ..pewnie dlugopisem sie pobrudzilam na twarzy:)..ach i te ciagle zadreczanie sie ze ktos nie odpisal na smsa i ciekawe czemu..pewnie sie za cos obrazil albo nie chce mnie znac...ogolnioe masakra..tez mam dosc siebie..ale niestety tacy jestesmy..wieczna walka z emocjami w środku..tak żeby nie powodowac jeszcze dodatkowych sytuacji ktore potem nas rania..ehhh.ciężkie zycie pozdrawiam.ola_1979

    OdpowiedzUsuń
  87. drodzy wspolodczuwajacy:) trafilam na ta fajna stronke i przeczytalam czesc Waszych wpisow, chociaz nie mam za duzo czasu zeby przeczytac wszystkie komentarze to chcialabym podzielic sie swoimi doswiadczeniami; moje postrzeganie swojej (nad)wrazliwosci zmienilo sie zupelnie kiedy trafilam na ksiazke daniela golemana 'inteligencja emocjonalna' i wtedy zobaczylam swoj do niedawna 'problem' w zupelnie innym swietle.. ktos napisal wczesniej ze nasza cecha to przedewszystkm samoswiadomosc - uwierzcie mi ze po przeczytaniu tej ksiazki jeszcze bardziej sie poglebi, a jak juz zaczniecie uwazac ja za swojego przyjaciela, swoj 'radar' ktory jak sie go dobrze zna potrafi bardzo w zyciu czy to prywatnym czy zawodowym pomoc i zaczniecie go doceniac.. z drugiej strony przekonacie sie ze nie mozna wrazliwoscia czy emocjami walczyc - po prostu trzeba nauczyc sie je rozpoznawac, nazywac i pozwolic dac ujscie w odpowiednim czasie i miejscu - ktos napisal ze musi powstrzymywac sie od placzu przed partnerem w obawie przed gorzkimi slowami z jej/jego strony - wazne zeby znac siebie i wiedziec co zrobic w takiej sytuacji z korzyscia przedewszystkim dla nas, nie dla partnera czy kogos innego; wydaje mi sie ze wiekszosc wpisow traktuje o ewentualnych negatywnych skutkach (nad)wrazliwosci ale osobiscie wole skupiac sie na tym co mi dobrego daje... dlugo by pisac.. pozdrawiam wszystkich i goraco polecam golemana:)

    OdpowiedzUsuń
  88. Zauważyliście, że my nadwrażliwcy używamy często "..." Jakbyśmy przeciągali myśli i próbowali z nich wyciągnąć jak największą głębię :)Mi każdy znajomy na to zwraca uwagę bo takich 3 kropek zazwyczaj ludzie nie używają.

    OdpowiedzUsuń
  89. kope lat co?ja tak po prostu nie rozpisuje sie czyniac pseudo poematy np pt Mickiewicza pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  90. Ja też zauważyłam, że nagminnie wręcz nadużywam wielokropka. Ale jakoś nie mogę się tego pozbyć, mimo, że staram się bardzo to kontrolować. Normalnie po obu poprzednich zdaniach już bym go postawiła :D świadczy to chyba o tym, że my, nadwrażliwcy (jestem nim z całą pewnością!) we wszystkim dostrzegamy drugie dno i taką paletę emocji, że kończenie zdania normalną, zwykłą kropką odbiera mu naszym zdaniem połowę jego wyrazu i znaczenia.

    I tak jest niestety ze wszystkim... Jeżeli każde zdanie ma dla nas ogromne znaczenie, to co powiedzieć o sukcesach, porażkach, czy zwykłej rozmowie z kimś bliskim, którą rozpamiętujemy i analizujemy jeszcze bardzo długo potem...?

    Ktoś napisał wyżej, że w większości wpisów piszemy tylko o negatywnych skutkach nadwrażliwości. Ale jak zdobyć się na docenienie tych pozytywnych, skoro całość tak bardzo utrudnia nam życie i normalne, codzienne kontakty z innymi ludźmi?

    To cudowne, że doceniam delikatny majowy deszcz czy rozgwieżdżone niebo, ale czy wynagradza mi to nieustanny stres w pracy i na uczelni i poważne problemy z zasypianiem przez wieczne analizowanie każdego słowa z minionego dnia? Czy wynagrodzi to mojemu Partnerowi moje nieustanne huśtawki nastrojów? No i czy naprawdę moi znajomi docenią moje zaangażowanie we wszystkie ich problemy, moje współczucie i zrozumienie?

    Wspierajmy się chociaż tutaj, z nadwrażliwością nie jest chyba łatwo walczyć samemu, mi np. niezwykle brakuje silnej woli i konsekwencji. Jeśli ktoś z Was ma jakiś dobry pomysł, jak sobie z tym radzić, będę niezwykle wdzięczna :)

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  91. Samotna wśród dziesiątek życzliwych dusz
    Opuszczona wśród tysiąca spojrzeń
    Nieszczęśliwa z radością na twarzy
    Zrównoważona choleryczka
    ścisły umysł,dusza artystyczna
    Kochając ciszę,najgłośniej hałasuje
    Niezależna,pragnąca opieki,schronienia
    Potrafi ukłuć się różą bez kolców,potknąć o coś czego nie ma
    Dźwiga więcej niż sama waży,będąc bezsilną
    Więc jak istnieje ?
    Oddycha powietrzem bez tlenu
    żywi się strzępami nadziei
    Najbardziej boi się sama siebie :
    Nieidealna Ja

    OdpowiedzUsuń
  92. Ja myślę , że odkryłam swój sposób na życie z tym... Tak się zastanawiam czy jeszcze ktoś tu zagląda bo niestety niedawno trafiłam na tego bloga. Niestety bo pewnie by mi było łatwiej i pewnie szybciej bym sobie mogła to wszystko poukładać.

    OdpowiedzUsuń
  93. nadwrażliwość mnie przerasta . przez nią nie moge nic zrobić . nie wyjdzie mi jedna rzecz i po policzkach spływają łzy... jestem w rozpaczy i już nic nie moge zrobić . ze wszystkich sił staram się zapanować nad lękiem do otaczającej mnie rzeczywistości, ale... jest to dla mnie za trudne . nie jestem odporna na krytyke, a wręcz przyjmuje ją gorliwie do siebie i... nie potrafie tego poprostu zignorować . nie moge normalnie ży, ucząc się na własnych błędach . z drugiej strony, zachwycają mnie rzeczy, które wyróżnają mnie od innych . wyzuwam emocje ludzi, nawet z nimi nie rozmawiając i wm jakie są ich przyczyny . dogaduje się ze wszystkimi, bo ich wszystkich rozumiem . a czasem zdarza mi się nawet przewidzieć przyszłość . To niesamowity i wyjątkowy dar, ale i najgorsze z możliwych przeklęstwp... i rzeczywiście oznacza samotność... bo ty wszystkich rozumiesz, a ciebie nikt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogłabym się pod tym podpisać -czuje dokladnie to samo dorota.

      Usuń
  94. to niezwykłe ten post i temat żyje już 3 lata i pomaga nawet mnie samej do dziś...chciałam powiedzieć ze czytam was wszystkich - dostaję kazde wasze słowo na mail- dziś poruszyła mnie wypowiedź powyzej z 24 listopada 2011- jeśli autor zajrzy tu ponownie to chcialabym by wiedział ze ja mam dokładnie tak samo i wcale sie nie uczę na własnych błędach też..nie umiem zyć inaczej - widze więcej niż inni, rozumiem i wyczuwam innych emocje, często wiem co będzie z kimś dalej albo do czego kogoś zaprowadzi jego postepowanie czy emocje, wielokrotnie spojrze na kogoś i widzę wiecej niż on sam o sobie i dogadam sie z każdym. Tak to jest i trzeba to zaakceptowac - pomagam innym na co dzień ale nie potrafię pomóc sama sobie i przestałam wierzyć by komukolwiek udało się mnie zrozumieć. A z Tego co tu widac to nie jesteśmy samotni- jest nas trochę :)- ktoś pisał wyzej - ciekawe czy ktoś tu zagląda i prowadzi tą stronę- ja zaglądam a to ze nie pisałam tyle czasu...walczyłam w realu o przetrwanie ale jestem i będę :)- każdy z was może napisac do mnie nie tylko tu ale i na mail- Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. O tak, jest tu Nas trochę. Ja też tak mam. To jest dar i zarazem przekleństwo. Ja kocham pomagać ludziom, uwielbiam rozmawiać. Mnie trzyma przy zdrowych zmysłach szczęście, radość ludzi , którym pomagam. Kiedy oni są szczęśliwi, bo im pomogę Ja czuje się lepiej. Trudne to jest, życie z tą nadwrażliwością. Mnie małe niby nic nie znaczące przezwisko rzuca na głębię, na dno rozpaczy, z którego nie wiem jak mam wyjść. W takich chwilach zwierzam się bardo bliskiej Mi osobie. Ona też jest taka. Tylko Ona mnie rozumie i nikt inny.

      Usuń
  95. hej wiem co to nadwrażliwość bardzo dobrze przez lata się z sobą szamotałam i z ludźmi również, byłam bardzo autodestrukcyjna itp wszystkie smaki emocji wydaje się ze już poznałam w każdym połozeniu wydaję się ze juz byłam mimo młodego wieku, jednak ostatnio natrafiłam na ksiązki i filmy na youtube eckharta tolle i katie byron i to mi bardzo pomogło, tak jakby były to dwa ostatnie gwoździe to trumny ale w pozytywnym sensie:) do starego pokawałkowanego, znerwicowanego życia, w którym zaczełam już stwierdzac ze uzalezniłam sie od uzalania sie nad sobą;/. polecam tych dwoje sprawdzcie ich :) pozdrawiam i pogodnego nowego roku ! trzymajcie sie !;)

    OdpowiedzUsuń
  96. jeszcze dwa linki do poprzedniego wpisu :) http://www.youtube.com/watch?v=irDe7fGiQQ4

    http://www.youtube.com/watch?v=8I7Wk14VWK4

    papa

    OdpowiedzUsuń
  97. jeszscze jeden ostatni :)

    http://www.youtube.com/watch?v=Q3EpvVHz9Z4

    OdpowiedzUsuń
  98. ps. pod waszymi postami mogłabym podpisać sie rękami i nogami, takie rzeczy mi też się zdarzały takie emocje stany i jeszcze gorsze;/ z tą różnicą że nie chodziłam do gimnazjum;p rocznik 85. no to juz ostatetnie na razie;p trzymac sie:)

    OdpowiedzUsuń
  99. witam serdecznie-nareszcie znalazlam swoich :) pozwolicie,ze się przylaczę- dorota.

    OdpowiedzUsuń
  100. kochani moja nadwrazliwosc jest przekleństwem, przejmuje negatywne emocje od innych ich smutek, ból a nigdy radosc- ciągle zamartwiam sie, widzę wszystko w czarnych kolorach, wszystko negatywne nic pozytywnego- wiem czy raczej wyczuwam co ktos mysli, zrobi, czuje i zawsze myslą o mnie żle oj - niech to sie skończy bo mnie wykończy chcę miec twardą skórę (ale do kogo to wolanie???)

    OdpowiedzUsuń
  101. Witajcie,

    Siedzę, czytam, widzę w wielu z Was samą siebie, łzy mi płyną, niby standard, często się zdarza... (te wielokropki, też prawda.
    Nasza, moja codzienność...

    Nastroje dół, góra, szczęście, że tchu brak, albo rozpacz, czarnowidztwo i beznadzieja. Czasem trudność w zasypianiu, lub pobudka o 3.00 i natłok myśli ( 3.00 może nasuwać skojarzenia, wtedy pomaga modlitwa, czasem uda się zasnąć).

    Rozbudowana podświadomość, wyczuwanie tego co niewidoczne, intuicja i czasem wręcz dziwne, nadprzyrodzone "czucie"...

    Serce na dłoni dla innych, odkryta dusza, szczerość, zaufanie, oddawanie się innym, a w zamian żadnej wdzięczności, niezrozumienie, często obgadywanie, pokpiewanie...

    Dusza artystyczna, ogromna kreatywność, pomysłowość, perfekcjonizm we wszystkim do czego przykładam rękę,wymaganie od samej siebie NAJ!

    Obserwacja tego jak widzą mnie inni i ciągła analiza, rozmyślanie...

    Branie na siebie wszystkiego co przede mną staje i zaraz wściekłość, bo trudno podołać, wkrótce wzlot pod niebiosa, bo świetnie się udało... , wyszło idealnie, jak zwykle ale gdyby nie, DOŁ!

    Kochany mąż, anioł na mojej drodze, cierpliwy, choć nijak nie może mnie pojąć, wytrzymuje, za niego dziękuję Bogu codziennie, ale... histerie, wywody, tłumaczenie, jak w tym śnie , który ktoś tu opowiedział, tłumaczę, analizuję, płaczę, robię wyrzuty, a on patrzy i nic nie rozumie. Po tylu latach zaczynam wkraczać na cienki lód, jego cierpliwość może mieć granice...

    Niezależna do granic, twarda na zewnątrz, taką mnie widzą, zaradna, zorganizowana, a w środku łkająca kruszyna, potrzebująca ciepła, przytulenia, docenienia i otrzymania od innych odrobine tego co daję.

    Energiczna, otwarta, ale kocham ciszę, bo pozwala mi MYŚLEĆ...

    Cała JA.

    Nigdy nie miałam myśli ostatecznych, życie obdarzyło mnie cudownym mężem, rodziną, dwoma kochającymi przyjaciółkami, domem rodzinnym bez patologii, miłością i .... NADWRAŻLIWOŚCIĄ.
    Długo nie wiedziałam co ze mną w środku się dzieje, zawsze czułam, że jestem inna, wiele lat minęło zanim nazwałam to, co we mnie siedzi. Wiedzę na temat samej siebie zdobywałam małymi kroczkami, dzień po dniu, miesiąc, rok po roku, poznając i starając się zrozumieć samą siebie. Nie zawsze się udaje, ale polubiłam już chyba tego wrażliwca.
    Dziś u progu 40, wiem, dlaczego mi i takim jak ja trudno czasem...
    My potrafimy drugiego człowieka zauważyć, przejąć się najmniejszym drobiazgiem, zrobić z banału ważną sprawę, sprostać wielu zadaniom, ale ogromnie łatwo nas zranić, nie zrozumieć intencji, zbagatelizować to co nam wydaje się fundamentalne, skrzywdzić... Trudno buduje się nam relacje, przyjaźnie, związki małżeńskie.

    Nie uważam jednak nadwrażliwości za klątwę, przychylam się do stwierdzenia, iż jesteśmy "ANIOŁAMI w przezroczystej LUDZKIEJ SKÓRZE".

    Cieszę się, że tu dziś trafiłam, zakupiłam już książkę
    "Nadwrażliwość emocjonalna", wsparłam się Waszymi słowami, bo czasem naprawdę nam trudno, pod górkę, ale wierzę, że da się w tej naszej inności znaleźć dobre strony i zaakceptować je. Próbujmy wygadać się, wypisać, to pomaga, a słowa te kieruje do najmłodszej części forumowiczów, nie skreślajcie siebie, tylko zrozumcie.

    PIĘKNI WEWNĘTRZNIE JESTEŚMY KOCHANI!

    OdpowiedzUsuń
  102. http://www.youtube.com/watch?v=8dA_-iz2MhE kochani to chyba odzwierciedla nasze dusze :)pozdrawiam serdecznie-d.

    OdpowiedzUsuń
  103. Doświadczenia dzisiejszego dnia skłoniły mnie do zajrzenia na tego bloga, a także zastanowienie się jak to jest z tą moją "przeklętą" nadwrażliwością. Na pewno ludzie, których cechuje nadwrażliwość mają trudniej w życiu. Czuję, przeżywam wszystko dwukrotnie silniej od ludzi, cechujących się jedynie wrażliwością. Boli mnie okrucieństwo tego świata, a także ludzka nieuczciwość i brak życzliwości. Kiedy znajduję się w otoczeniu osób niewrażliwych, czasami próbuję się dostosować do innych. Jest to jedynie robienie dobrej miny do złej gry. Tak wiele rzeczy może mnie przesadnie wzruszyć - piosenka, film, ludzkie zachowanie. Wtedy siedzę i po prostu płaczę. Wydaje mi się, że widzę i czuję więcej od osób, którym obca jest nadwrażliwość. Boję się samotności, a kiedy już z kimś jestem moje emocje są tak silne, że często nie potrafię obiektywnie ocenić sytuacji. Może dlatego mimo ogromnej potrzeby miłości jestem sama. Nadwrażliwość kojarzy mi się z dobrocią. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to pozytywna cecha. Z pewnością coś w tym jest, ale taką dobroć często trzeba traktować jako wroga osoby nadwrażliwej. Wiele razy próbowałam z nią walczyć, pozbyć się jej, bo tak bardzo utrudniała mi życie. Dziś wiem, że jest nieodłączną częścią mnie. Mogę ją jedynie zaakceptować, aby żyć w zgodzie z samą sobą. Wierzę, że jest ktoś kto pokocha mnie razem z nią. Wtedy będę mogła głośno powiedzieć, że czyni mnie kimś wyjątkowym. Pozdrawiam wszystkich nadwrażliwców i jestem z Wami:)

    OdpowiedzUsuń
  104. Z ta samotnoscia to akurat prawda, dzis kolejny dzien ktory spedzilem w lozku, sluchajac muzyki i placzac, mam 17 lat a jeszcze nigdy nie mialem kogos u swojego boku kto by zrozumial...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Kozik, Ja też tak mam.... Mam 16 lat. Własnie najbardziej dobija mnie ta samotność wśród tłumu.... Brakuje Mi osoby, która by Mnie przytuliła i powiedziała"Nie martw się, damy radę". Też bardzo często płaczę i uważam, że jeśli chłopak płacze to znaczy, że coś czuje, czyli to dobrze.... Borykając się z tą nadwrażliwością uczę się, że nie mogę wszystkiego brać do siebie. To trudne, bo małe wyzwisko jest w stanie zepsuć Mi kolejne kilka dni.... A jak to jest u Ciebie? Jeśli masz ochotę to odpisz:anielskalola@gmail.com

      Usuń
  105. Tekst dokładnie opisujący moją osobowość. W towarzystwie szczęśliwa, roześmiana, jakbym niczego się nie bała, jakby wszystko było doskonałe, całkowite pogodzenie ze sobą. Potem powrót do domu, zrzucenie maski, zaszycie się w kącie i płacz do poduszki. Jestem tym wykończona, a najgorsze jest to, że przez 5 miesięcy byłam szczęśliwa, nie odczuwałam dziwnego lęku i pomyślałam, że rozwiązałam swój problem. Przyczyna tego stanu była bardzo prozaiczna, spotkałam kogoś, kto mnie pokochał i ja też go pokochałam. Nigdy sobie tego nie powiedzieliśmy, ale to było prawdziwe. Potem nasze drogi się rozeszły. Do dzisiaj spotykam Tą osobę i potrafimy przez kilka godzin rozmawiać ( co dla mnie jest nowością) lub milczeń. Jednak widzę, że oddaliliśmy się psychicznie od Siebie. Na nowo powróciły stare problemy. Łatwo wysnuć wniosek z mojej wypowiedzi, że lekiem na "całe zło" jest znalezienie osoby podobnej do Nas, może miłość, lub kogoś kto będzie chciał Nas wysłuchać. Może jest to przekleństwo, ale pomyślcie, o jak wielu rzeczach nie wiedzą inni, jak wielu stanów emocjonalnych nigdy nie odczują bo jest to dane tylko Nam. Głowa do góry, gdzieś jest jakaś przyczyna bycia tym, kim jesteśmy, wierzę, że dobra.

    OdpowiedzUsuń
  106. ufff nareszcie wiem kim jestem , jestem osobą samotną mam 38 lat tak jak chce kochac tak boje sie komus zaufac i pokazac swoje prawdziwe uczucia bo boje sie ze go zagłaszcze na smierc , ze to smieszne , stasznie cierpie z tego powodu nie wiem co mam zrobic ... moze ktos cos doradzi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja rada:przyjrzyj się własnym myślom, z dystansem, musisz sama zrozumieć że siebie krzywdzisz, prowokujesz u siebie strach, naucz sie panowac nad tym poprzez medytację, zwykłe wsłuchiwanie się w swój oddech kilka minut dziennie może przynieść równowagę

      poza tym polecam książkę Kurs Cudów wszystkim-niewrażliwym i nadwrażliwym ;)

      Usuń
  107. http://www.youtube.com/watch?v=b_5A5nqtg54
    dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  108. http://www.youtube.com/watch?v=F3n_8bVgNOI&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  109. http://www.youtube.com/watch?v=3noj4CpnvWY

    OdpowiedzUsuń
  110. Dziękuję za ten blog, przeczytałam większość wpisów i rozumiem lepiej samą siebie. Jednakże powinnam zgłębiać jak to jest być nadwrażliwcem. I przyszło mi dzisiaj do głowy coś z czym chcę się z Wami podzielić: Sporo zależy od otoczenia i okoliczności jak się w obecnej chwili czujemy. Jeśli okoliczności nie są sprzyjające polecałabym przyglądać się z dystansem temu, co odczuwamy. Gdy ja sie pokłócę ze swojim partnerem, gdy sprawa niewyjaśniona wisi w powietrzu, boli mnie to nie tylko duchowo ale i fizycznie. Uważam to za ciekawe doświadczenie, czasem sprawy tak bardzo bolą, że fizycznie odczuwam ból. Jedyne co mogę wtedy zrobić to przeczekać, nieraz boli nawet i tydzień. Nalatują mnie wtedy czarne myśli całymi chmarami i wtedy nie wolno się poddawać. Trzeba przeczekać. Nie brać tych myśli na poważnie, odrzucac je od siebie w miarę możliwości i kierować myśli uporczywie na inne tory. Innymi słowy trzeba nauczyć się kontrolować swoje myśli. A gdy jest spokojnie i wszystko gra, gdy nic nas nie boli, panuje wokół cisza-jest ona błogosławieństwem. Gdy natomiast nadwrażliwość pokazuje nam pewne sprawy których nie potrafią dostrzec inni-wtedy należy ją docenić jako zaletę, i siebie samego oczywiście również. I wtedy korzystać z tej naszej nieziemskiej cechy, dostrzec to, ile dzięki niej widzimy, dostrzec i docenić naszą inność, polubić to postrzeganie świata i cieszyć się nim, gdyż potrafimy dostrzegać do 5 razy lepiej. Podejrzewam, że stopień wrażliwości u każdego z nas jest też zróżnicowany. Może się ona również uwidocznić w pewnych niekorzystnych okolicznościach, i nagle się okazuje że coś takiego mamy o czym wcześniej nie mięliśmy pojęcia-po części tak właśnie było ze mną. Jestem osadzona w ziemskiej rzeczywistości i prawdopodobnie przeżyłam już 1/4 swojego życia i wiecie co Wam powiem-trzeba żyć :) Doświadczać, kochać, pomagać, przeżywać dosłownie wszystko, trzeba przy tym wiedzieć, że za jakieś 30 lat będziemy mogli powiedzieć conieco o życiu, bo coś przeżyliśmy. Nie uciekać od ludzi, od świata w swój świat. A jeśli-to tylko na chwilę, by znowu powrócić i żyć dalej. Życie daje ogromne doświadczenie, jest samo w sobie piękne :) Nie skupiajmy się na naszym bólu, trzeba szukać tego, co nam daje radość i spokój i nieustannie do tego dążyć. Wszyscy zasługujemy na to, co najlepsze i nikt nam tego nie da jeśli sami sobie tego nie zapewnimy. Więc jeśli bolą was słowa-poczytajcie troche o asertywności i brońcie swojich uczuć. Jeśli macie wątpliwości co do zamysłów drugiego człowieka-spytajcie go co miał na myśli jeśli sytuacja pozwala, jeśli nie, nie bierzcie wszystkiego za złą monetę. Jeśli ktoś ci powie, że masz niezłą fryzurę, pomyśl, że Twoja fryzura jest naprawdę niezła, gdyby była byle jaka pewnie nie zwrócił/łabyś na siebie uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  111. Ja też tak mam. To jest okropne. Ale to...dar. Dzięki nadwrażliwości dostrzegamy więcej niż przeciętny człowiek. My czujemy bardziej. Ja wolę być nadwrażliwa i czuć bardziej, ale Czuć. Myślę, że z czasem się do tego przyzwyczaję i będę z tym mogła żyć w zgodzie.
    Pozdrawiam, Carmen :)

    OdpowiedzUsuń
  112. Życie z nadwrażliwością jest naprawdę trudne...Cieszę się, że trafiłam na tego bloga... Nie jestem sama z tym problemem. Tak jak Wy czuję i przezywam bardziej. Próbuję kontrolować emocję, ale niekiedy Mi nie wychodzi. Przeczytałam wszystkie wpisy i powolutku, małymi kroczkami zaczynam rozumieć samom siebie i może w niedalekiej przyszłości pokocham siebie taką jaką jestem. Będę tu wracać!! :)
    PS: Może kiedyś na prawdę założymy "Klub Istot Nadwrażliwych" hi hi.
    Pozdrawiam cieplutko, Lola :)

    OdpowiedzUsuń
  113. Zawsze płaczę jak to czytam, lecz to oddaje istotę nas... nadwrażliwych.

    Posłanie do nadwrażliwych
    Kazimierz Dąbrowski

    Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi
    za waszą czułość w nieczułości świata
    za niepewność wśród jego pewności
    Bądźcie pozdrowieni
    za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych

    Bądźcie pozdrowieni
    za to, że odczuwacie niepokój świata
    jego bezdenną ograniczoność i pewność siebie

    Bądźcie pozdrowieni
    za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego brudu świata
    za wasz lęk przed bezsensem istnienia

    Za delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie

    Bądźcie pozdrowieni
    za waszą niezaradność praktyczną w zwykłym
    i praktyczność w nieznanym
    za wasz realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego

    Bądźcie pozdrowieni
    za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich
    za wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami

    Bądźcie pozdrowieni
    za waszą twórczość i ekstazę
    za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno

    Bądźcie pozdrowieni
    za wasze wielkie uzdolnienia nigdy nie wykorzystane
    za to, że niepoznanie się na waszej wielkości
    nie pozwoli docenić tych, co przyjdą po was

    Bądźcie pozdrowieni
    za to, że jesteście leczeni
    zamiast leczyć innych

    Bądźcie pozdrowieni
    za to, że wasza niebiańska siła jest spychana i deptana
    przez siłę brutalną i zwierzęcą

    za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego, nieograniczonego

    za samotność i niezwykłość waszych dróg

    bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi

    OdpowiedzUsuń
  114. Najważniejsze pytanie dla mnie i największy problem to: jak żyć nie spalając siebie i innych, jak żyć a nie umierać codziennie po trochę, jak tolerować siebie za swoje słabości. Czuję się wypalona z nadziei, umęczona ciągłą walką z samą sobą, z własną niemocą i strachem. Przeraża mnie, że moim największym wrogiem i hamulcem jestem ja sama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. piękne słowa i jakże prawdziwe dla mnie, która codziennie walczy, jeszcze walczy...

      Usuń
  115. dlaczego ja i po co mi to, a pozbyć się tego nie da...
    Oj tam, da się. Ja się pozbyłem nadwrażliwości i szczerze - lepiej jest być drapieżcą, nizeli ofiarą. Nawet kosztem intensywniejszego odbioru bodźcow roznego szeregu. Chodzi o swiadomosc. Lek - glowny czynnik tej nadwrazliwosci. Lek jak i reszta emocji, odczuć nalezy do reakcji organizmu - zadnej magii, ani innego nieznanego. Biologia, fizyka, chemia, matematyka - tu macie magię. Zamiast uzupelniać nieznane bezpodstawnymi wyobrażeniami, zacznijcie tworzyć wyobrażenia na poziomie racjonalnym, logicznym, doświadczalnym. Pozdrawiam moje kochane.

    OdpowiedzUsuń
  116. Mi moja nadwrażliwość strasznie ciąży. Mam takie dni, że muszę się wypłakać. Ogólnie jestem osobą raczej otwartą i tak naprawdę mogłabym się każdemu wyżalić. Najbardziej mnie martwi to, że mój chłopak często nie rozumie dla nie rzeczy oczywistych i nie rozumie, że może mi być smutno z jakiegoś powodu. Często ja sama wiem, że za bardzo przeżywam niektóre rzeczy i wtedy jeszcze bardziej czuję się przygnębiona - bo wiem, że coś nie jest warte analizowania czy rozmyślania a nie moge przestać. Za to pod koniec dnia jest już wszystko ok i żałuje, że się żaliłam chłopakowi i komuś jeszcze bo wtedy widzę, że nie miało to najmniejszego sensu a tylko sprawiam tym, że chłopak myśli jaka to ze mnie maruda. Niestety często jak się czymś martwię to są to błahe powody - szkoda, że dostrzegam to dopiero po paru godzinach, bądź dniach. Musze jednak powiedzieć, że w pewnym momencie pisałam pamiętnik, zasze jak było mi źle to zapisywałam moje smutki i patrzyłam na to z dystansu i zauważałam, że faktycznie nie ma to żadnego sensu. Potem czytając pamiętnik nie mogłam odnaleźć żadnych dobrych rzeczy :P Więc powinien się raczej nazywać "Marudnik" :)

    Moja nadwrażliwość ciąży mi też z powodu mojej zazdrości. Myślę, że obie te cechy mają bardzo duże powiązanie ze sobą. Gdybym tak nie analizowała, nie rozyślała/wymyślała (często sobie wyobrażam jakieś niestworzone rzeczy co przekłada się na moje złe samopoczucie.)

    Nadwrażliwość pewnie też łączy się z niską samoocenę - jeśli ją podniesiemy to myślę, że będzie nam się łatwiej z samym sobą żyć :) Niestety nie odnalazłam receptury jak to zrobić ...

    Czytając niektóre z wypowiedzi pomyślałam, że może warto stworzyć jakiś swój hm zbiór zasad, których powinniśmy się trzymać, aby żyło nam się lepiej. Np "Gdy jest Ci smutno sięgnij po pamiętnik i napisz w nim co czujesz. Spójrz na to z dystansu i zastanów się czy warto jest się tym zadręczać." czy coś takiego tylko np w skróconej formie. "nie rozmyślaj - i tak Ci to w niczym nie pomoże" "spójdz w lustro i się uśmiechnij - dzień naprawdę jest piękny!" Czy coś w tym stylu. Bo mimo, że to wszystko wiemy to często zapominamy o tych sprawach i się zadręczamy mało istotnymi rzeczami.

    OdpowiedzUsuń
  117. Spotkałem wielu ludzi z takim samym problemem co ja, każdy sobie inaczej radził w trudnych chwilach. Inni szli na spacer, wycieczkę lub uciekali w świat muzyki.

    Gdzieś czytałem że nasz organizm w trudnych i stresujących chwilach wykształcił system obronny... gdzie tworzymy swój własny świat w samym sobie i poddajemy się w nim marzeniom, zapominając o problemach i świecie rzeczywistym. Ja już od dłuższego czasu się tak bronie. Bardzo przyjemne uczucie... szczególnie przy ulubionej muzyce jak bym odlatywał, kino 3D to przy tym pikuś.

    Przy tym obecnie odlatuje:
    http://www.youtube.com/watch?v=gFUWVUTSxH4&playnext=1&list=PL4EDFD9A92563BDA5&feature=results_video

    Czasami nawet jak gdzieś idę zdarza mi się odlecieć. Wtedy nim się zorientuje to za daleko zaszedłem i muszę się wracać :D Najlepsze jest to że nie pamiętam drogi którą przemierzałem.

    OdpowiedzUsuń
  118. zaglądam tu od czasu do czasu coś napiszę, coś przeczytam, coś posłucham..
    piękny utwór ten powyżej..

    OdpowiedzUsuń
  119. Zastanawiałam się, dlaczego płaczę na wielu filmach, dlaczego płaczę nad skrzywdzonym zwierzęciem, dlaczego płaczę za wyjeżdżającymi gośćmi..
    Patrzę na tęczę i prawie wpadam w euforię (głos znajomych: czemu tak się zachwycasz, przecież to TYLKO tęcza!). Podziwiam wróble, które kąpią się w kałuży (no, co ty, ptaków nie widziałaś?). Słucham wybranych utworów po kilkanaście razy, zawsze z nowymi emocjami (ojej, znów słuchasz tej "wyjącej" piosenki?)..
    Dostrzegam o wiele więcej, niż inni, słyszę o wiele więcej, niż inni, mam lepszy węch. Rodzina się śmieje, że widzę tyle szczegółów, iż mogłabym być szpiegiem lub detektywem. Ta nadwrażliwość jest(jak ktoś powiedział wcześniej) darem, ale i przekleństwem. Ta inność pozwala mi pisać wiele przemyśleń w formie opowiadań bądź krótkich metafor, ale i jest trudna w porozumieniu z najbliższymi (nie można z Tobą wytrzymać, uspokój się, nie bierz tego wszystkiego do siebie!). W moim świecie marzeń jest bezpiecznie, bo inaczej- nie wiem jak inaczej, ale jest dobrze..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam identycznie. Nikt z mojego otoczenia nie potrafi zrozumieć mojego odczuwania i patrzenia na świat.
      Widzę w ludziach dużo rzeczy, mówię coś o kimś, a kiedy po jakimś czasie to się sprawdza to wszyscy pytają skąd ja to wiedziałam. A przecież pewne rzeczy po prostu widać, choć dopiero od jakiegoś czasu wiem, że widzę je tylko ja.
      Ma to swoje plusy, bo wiem jak rozmawiać z ludźmi, co komu mogę powiedzieć, co zrobić, żeby wszyscy byli zadowoleni.
      Ale to, co na co dzień dzieje się z moim sercem i duszą.... Niestety, nadwrażliwość to dla mnie przekleństwo. Tkwię w jałowym związku, nie potrafię go zakończyć, bo nie chcę skrzywdzić tej drugiej osoby. Nie potrafię. No więc zdradzam. Podwójny ból, bo nie dość, że wyrzuty sumienia, to dla tej osoby na boku też nigdy nie będę najważniejsza. Sytuacje, do których powinnam załapać dystans, przeżywam jak największą porażkę, nie umiem się uspokoić, nawet kiedy sprawa nie dotyczy bezpośrednio mnie. Kiedy próbuję komuś powiedzieć co czuję, to od razu ściska mnie w gardle, gubię wątek, łzy napływają do oczu... Nie radzę sobie z tym, nie radzę sobie z emocjami. Czasami mam ochotę iść do lekarza, żeby dał mi jakieś mocne prochy na stępienie tych wszystkich uczuć. Nic nie czuć. Nie czuć nic... Czasami jest to moim największym marzeniem.... Jestem tym wszystkim zmęczona.

      Usuń
  120. Najgorsze,że rozpoznajemy bezbłędnie emocje innych ludzi,a nie potrafimy zrobić porządku z własnymi.Tak to prawda nadwrażliwcy wyłapują każdy najdrobniejszy szczegół.Mi osobiście z dzieciństwa utkwiła scena jak chłopcy dmuchali żabę przez słomkę - wszyscy mieli radochę,a ja się zastanawiałam dlaczego oni jej to robią,zakładałam że ją to może boleć.Najgorsze jednak,że większość ludzi wykorzystuje manipulację emocjonalną aby osiągnąć jakiś zysk.To mnie najbardziej dobija.Widzę w większości zawiść,zazdrość,materializm,złośliwość,niesprawiedliwość i często się zastanawiam po co w ogóle jestem na tym świecie.Ludzie kojarzą mi się w większości z hienami,a nie istotami,które mają świadomość,intuicję,uczucia wyższe - tak niewiele jest dobroci bezinteresowności.

    OdpowiedzUsuń
  121. https://www.youtube.com/watch?v=44t_4MsLhcw

    https://www.youtube.com/watch?v=Z2LsuTMXQzo

    dobranoc..

    karaluchy pod poduchy :*

    OdpowiedzUsuń
  122. ps. jest to teraz odpowiedź na część wpisu z 26 grudnia 2012 6:28 "Niestety często jak się czymś martwię to są to błahe powody - szkoda, że dostrzegam to dopiero po paru godzinach, bądź dniach."

    to i tak nie najgorzej:] mnie się zdarzało(i nadal czasem zdarza:/) dostrzec ten fakt i po paru miesiącach..baa a nawet latach:D

    OdpowiedzUsuń
  123. Witam wszystkich, też jestem "nadwrażliwcem" a w dodatku jestem też... no właśnie kim jestem?

    Powiedział bym że jestem też neurotykiem bo unikam ludzi i żyje pomiędzy światami (świat fantazji/ świat rzeczywisty)... i czytając posty niektórych mogę sugerować że też jesteście neurotykami albo introwertykami :-)

    Poczytajcie sobie o osobowościach i będziecie wiedzieli kim jesteście.

    Po prawej stronie macie takie kolorowe kółko i w mig będziecie wiedzieli kim jesteście tak na prawdę :-)

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Melancholik


    A tu świetny portal o introwertykach.
    http://introwertyzm.pl/

    A nadwrażliwość jest częścią osobowości... sami się dowiecie kim tak na prawdę jesteście.

    OdpowiedzUsuń
  124. a może tak.. http://www.youtube.com/watch?v=PatPVd5dCvc

    OdpowiedzUsuń
  125. To co opisałaś tak samo czuję i rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  126. Witam wszystkich. :) Też jestem bardziej wrażliwa na wszystko wokół co mnie otacza. Polecam wspaniałą książkę amerykańskiej psycholog i badacz Elaine Aron "The highly sensitive person. How to thrive when the world overwhelms you." Jest to poradnik dla osób bardziej wrażliwych. Idealna książka dla nas. :) Niestety jest ona napisana w jęz. angielskim, więc szczególnie polecam ją osobom, które znają dobrze angielski. Ja jestem w trakcie tłumaczenia jej i ze słownikiem to nawet całkiem spoko się ją tłumaczy. Szkoda, że nie została przetłumaczona na jęz. polski. Według mnie bardzo wielu osobom mogłaby pomóc zrozumieć własną wrażliwość. Autorka wskazuje w niej na wiele pozytywnych cech rodzących się z posiadania "bardziej wrażliwego układu nerwowego". Jednakże ta cecha (w sensie: wysoka wrażliwość) tak samo jak każdy inny temperament ma zarówno swoje plusy jak i minusy. Czasami, żeby wydobyć na wierzch (żeby ujawniły się) te pozytywniejsze aspekty naszej wrażliwości, to pewne rzeczy musimy samemu przepracować, (tzn. starać się cały czas pracować nad sobą, starać się lepiej rozpoznawać i rozumieć swoje emocje) lub gdy ktoś nas kiedyś zranił lub wiele osób zraniło - to takie "głębokie rany" możemy uzdrowić zapisując się na terapię.(Czasami warto zaufać drugiej osobie i się przed nią otworzyć, szczególnie jeśli jest to ktoś kto profesjonalnie zajmuje się pomaganiem innym, oczywiście mam na myśli jakiegoś dobrego psychoterapeutę/peutkę :)) Autorka w swojej książce bardzo dużo wyjaśnia i twierdzi, że nasz umysł pracuje w nieco inny sposób, chodzi o to, że jesteśmy bardziej ostrożni w przetwarzaniu informacji, bodźców, szybciej czujemy się przeciążeni lub nadmiernie, nieprzyjemnie pobudzeni (co się przejawia np. niepokojem, lękiem, stresem). Odznaczamy się jednak za to wysoką empatią (jesteśmy wrażliwi na ludzką krzywdę, szybciej dostrzegamy i odczytujemy uczucia innych ludzi), dobrze rozwiniętą intuicją (czasami po prostu coś wiemy, bez zdawania sobie sprawy z tego, nasz umysł nieświadomie lub półświadomie pracuje nad jakąś informacją i często możemy doznać takiego "głębszego wglądu"), jesteśmy bardzo spostrzegawczy (szybko zauważamy drobne różnice w otoczeniu lub w uczuciach innych), jesteśmy bardzo sumienni i obowiązkowi (możemy być naprawdę bardzo dobrymi pracownikami), mamy bogate życie wewnętrzne, jesteśmy kreatywni i uzdolnieni artystycznie, bardziej świadomi, a także zdolni do głębokich przyjaźni, bardziej wrażliwi na piękno przyrody. Również szczególnie na nas oddziaływuje muzyka. Hmm, trochę tak głębiej i bardziej całościowo odbieramy otaczający nas świat. Oczywiście, bardzo nas łatwo zranić, ale i my często przepełnieni bardzo silnymi i złożonymi emocjami, możemy w odpowiedzi na zadaną nam ranę - łatwo zranić drugą osobę. W takich sytuacjach możemy, a nawet powinniśmy nauczyć się jakoś radzić sobie ze zranieniem, czasami np. wystarczy po prostu spojrzeć na sytuacje trochę inaczej, bardziej pozytywnie, inaczej interpretować to co nas spotyka, nauczyć się technik relaksacyjnych, medytacji, zapisać się na jogę (ponoć bardzo jest nam wskazana :)), otaczać się pozytywnymi, empatycznymi, akceptującymi i doceniającymi ludźmi. :)


    Pozdrawiam cieplutko wszystkie bardziej wrażliwe osoby :* :)

    OdpowiedzUsuń
  127. Fajny blog, posty... Czy ktoś tu jeszcze zagląda?
    - P.

    OdpowiedzUsuń
  128. Czy nadwrażliwość może zabić ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety może gdy się nad nią i nad sobą "nie pracuje" każdy z nas jest inny i każdy ma swoją granicę cierpienia jaką może znieść. Trzeba wiele codziennych sytuacji jakby "segregować" unikać osób które działają na nas destrukcyjnie- wiem obawa że zostaniemy sami bez znajomych itp- ale to nie jest takie złe a już na pewno lepsze byśmy skupiali się na tym co wartościowe i dobre dla nas. Takim jak my - potrzebny jest spokój o który nieustannie "walczymy". by wykorzystać naszą nadwrażliwość powinniśmy znaleźć sobie pasję nie musi to być coś wielkiego może to być cokolwiek fotografia,podziwianie przyrody, czerpanie radości z tego że "widzimy więcej" bo przecież widzimy nie tylko te złe rzeczy i nie te odczuwamy bardziej- ale dobre również. i na tych dobrych skupiać się musimy bardziej i pogodzić się z tym że jesteśmy "wybrani" i większość i tak nas nie zrozumie. Ja nie jestem żadnym psychologiem oczywiście i sama radzę sobie z nadwrażliwością różnie ciągle raz lepiej raz gorzej ale przede wszystkim polubiłam ją i siebie i to dało bardzo wiele

      Usuń
  129. mmam 31 lat i jak na faceta to pod względem wrżliwości chyba przesadzam albo czuje wszystko bez wyjątku bardzo mocno albo nic boję się ,że pewnego dnia ta druga postać mnie pochłonie czasami rozmawiając o sukcesach innych osób głos zaczyna drżeć ale tak samo łatwo rozklejam się gdy słyszę coś smutnego.Bardzo ciężko mi z tym to bardzo trudne do zniesienia kiedy po skończonym dniu leżysz w łóżku a twój umysł od nowa rozpatruje każdą zaistniałą sytuację i reakcje innych ludzi każde wypowiedziane przez ciebie słowo (bo nie chcesz nikogo urazić) i każde zasłyszane słowo (bo chcesz być dobrze postrzegana lub postrzegany)to wszystko przytłacza i pojawia się depresja która siada ci na plecach i odbierając uśmiech probuje odebrać wszystko .............oczywiście moja siła jest w jej uporze ale mimo wszystko nie potrafię się już szczeże smiać ani uśmiechać a życie toczy się dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nie potrafiłam się śmiać ale tęskniłam do radości jakiejkolwiek. wyznaczyłam sobie jakby "zadanie" uśmiechać się choćby nawet na siłę albo na przekór nie ważne jak to nazwiemy sobie, wydaje sie to śmieszne ale nie jest okazuje się bardzo mega trudne. nie chodzi o to by chodzić i sie śmiać jak nie wiem kto ale np: spróbować sie usmiechnąć ot tak do mijanych ludzi na ulicy, do sprzedawczyni w sklepie, do listonosza który nas budzi i jesteśmy źli, do dzieci do psów może i do wystawy sklepowej- uzna ktoś nas za "głupka" no to co? ludzie i tak swoje myślą zawsze, mandatu za uśmiech nie dostaniemy, puści ktoś komentarz co się głupio śmiejesz- odpowiedziałam nieraz bo piękny dzień dziś jest, albo że mam dobry dzień i Panu/Pani tez tego życzę albo nic nie odp zostawiając uśmiech- na pewno z początku wyglądałam jak wariatka o uśmiechnąć się jakby "na siłę" jest trudno poza tym nauczyć się z powrotem uśmiechać to jak rehabilitacja tylko trenerem musimy być my sami, można codziennie rano uśmiechnąć się do siebie do lustra- ja od tego zaczęłam- działa uwierz od razu dni stają się lepsze a ludzie dziś odwzajemniają uśmiech. Nie zdajemy sobie sprawy jak wielu ludzi nas mijających każdego dnia ma swoje mega problemy i taki uśmiech może pomóc nie tylko nam. Życzę uśmiechu i radości z sukcesów innych- im więcej szczęśliwych ludzi tym lepiej a słowa przez nas wypowiadane- trzeba się pogodzić z faktem że widzimy więcej więc często i dużo wcześniej wiemy wiele rzeczy zanim nastąpią i że dziś to co powiedziałam kogoś rani czy oburza ale zawsze mam nadzieję że z czasem dojdzie że chciałam dobrze. a że użyliśmy np nieodpowiednich słów- wszystkim sie to zdarza nikt nie jest doskonały i chyba całe szczęście. Najważniejsze to polubić siebie i uśmiechać się dla siebie każdego dnia potem wszystko inne jest łatwiejsze

      Usuń